Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Rada Joyce dla mnie


!. Nie udawaj , ze przyjechalas  do Chorego tylko dla zabicia czasu...
2.Nie do Ciebie bedzie nalezalo pierwsze slowo, wiec sie wstrzymaj z gadulstwem...
3.Pozostaw milczeniu slowa najtrudniejsze do wypowiedzenia, tak trafia najglebiej w serce....
4.Na zadane pytania, odpowiadaj szczerze, krotko, bez zawachania...
5.Nie oszukuj, nie zaciemniaj! Nie mow, ze wszytsko bedzie dobrze, jesli tego nie wiesz napewno! Chory, pozostawiony sam - na - sam z takim zapewnieniem, bedzie poddany najwiekszej walce z rozczarowaniem, a to boli bardziej, niz sam wyrok smierci!
6.Od momentu swiadomosci powagi sytuacji, zoobowiazana jestes do przygotowania Chorego na ewentualny  (nie, tego nie wypowie...)
7.A teraz Ty zapytaj, czego Chory boi sie najbardziej i na tym sie skup, by znalezsc praktyczne rozwiazanie(jesli to sprawa bolu fizycznego-srodki przeciwbolowe, jesli sprawa samego "przejscia" - dokladnie draz pytaniami, co konkretnie mozesz zrobic w takiej chwili...)
8.Pamietaj, czas spedzony na szczerej rozmowie (nawet, jesli jego czescia skladowa bedzie milczenie) uspokoi Chorego bardziej niz tysiackrotne zapewnienie o polepszeniu sie zdrowia!
9.Jesli jestes wierzaca osoba, pomodl sie! To niemal Twoj obowiazek!
10.Gdy juz bedziesz odchodzila od Chorego, nie wiedzac, czy kiedykolwiek sie z Nim spotkasz za zycia, powiedz o tym otwarcie, co czujesz, bo Tobie to bedzie pomagalo w chwili, gdy juz bedziesz na tym swiecie bez Chorego...
11. Popros o przebaczenie i sama wybacz Choremu...W takiej atmosferze, Kazde z was wyruszy w swoja droge bez zbednego bagazu...win.
 
   Ludzie tak sie boja konca swiata, a przeciez on  ( w duzej czesci) nadchodzi kazdego dnia dla tylu Tych co odchodza tysiacami w cichosci, samotnosci, bolu...
  

  Dziekuje Ci Joyce, Ty wiesz , co mowisz, tak kazdego dnia zegnasz sie z Synem, ktory sam przyznal, ze ceni Cie za szczerosc, bo ona ma mocniejsze fundamenty przetrwania w nieuleczlnej dla Niego chorobie!

   Kazdego dnia gdy widze Alberta (syna Joyce), boje sie spojrzenia w Jego oczy , a One - zauwazylam to ostatnio - jakby mowily :"nie boj sie, ja wiem  - i juz sie nie boje..." Gdy sie Go pytam o to czy sie "poddal" chorobie, odpowiada: "Krystyna, Hope for the best,  be ready for worst"!
  Ano, to nie taka tylko zimna zyciowa kalkulacja, to madrosc! A ta przychodzi czasami tylko z tragedia w zyciu, z bolem, z choroba...Madrosc jest w cenie! Czasami -w  najwzyszej!