ze szybko koncze jakas czynnosc, a potem chce zadzwonic do Siostry, by sie dowiedziec, cou Niej? Nie ma Jej juz, a ja wciaz nie pamietam o tym, czy -poprostu- nie koduje tego w swojej swiadomosi...
Wciaz mnie dopada zmeczenie, spalabym i spala....A tu trzeba z zyciem za bary sie wziac! Ba! Tylko jak? Na poczatek, poprostu, mowie sobie: Krysia-wstan, obudz dzieci do szkoly, zrob Im cieple posilki....Potem: OK, "teraz- wyprowadz Mlodsza Latorosl do szkoly, wroc, i zajmij sie czyms...." Tak, niestety, czesto, to zajecie sie czyms to bec na lozko, i odsypianie....
Wagowo-bez zmian wiekszych, choc sie dziwie, bo po przejsciach ostatnich trzech miesiecy, to juz malo co jadam, ale pewnie i metabolizm siadl, to nie trace za wiele...(wciaz mam mieszane uczucia co do opisywania moich peypetji wagowych...zwazywszy na stan , w jakim Siostra "odchodzila"...Poprostu, zmiana wartosci...Choc, kobieta sie jest do konca...Proznosc? Pewnie tak...
Ciezko mi....
ToJaMajka
28 maja 2011, 07:48już z Tobą?
anakow
5 maja 2011, 11:15Pozdrawiam Krysiu