I nic wiecej nie bede pisala, Nie ma Jej juz, i nie cierpi...
Ale jest (jeszcze) Jim, i teraz to z Niego czerpie energie, a On rozdaje ja szczodrze i bez zalu. Mowi mi, ze mial dzieciec dlugich lat z "wyrokiem", i ze jest juz pogodzony ze swoim odejsciem. Siostra Jego - we lzach - opowaida, ze Brat Jej dokladnie "rozliczyl" sie ze swoim zyciem, wszytskie ksiegi "podliczyl", "zamknal swoja buchalterie"- lezac (bo tylko na to ma sily) - wciaz ma czas dla mnie! Jutro - jesli jeszcze Go zobacze - poprosze Go o cos bardzo, bardzo waznego dla mnie! Umowilam sie z Nim na minutke rozmowy i sie zgodzil! Jim jest buddysta, powiedzial mi (jesli czegos nie utracilam w wolnym tlumaczeniu...),ze:" zycie jest sztuka przejscia przez cierpinie, jakiego kalibru by ono nie bylo! " Jakie to wyroznienie od Boga spotkac Kogos Takiego w swoim zyciu! A w chwile potem, zdarzylo sie cos nieprzewidywalnego, ale o tym napisze kiedy indziej, i to "cos" zupelnie rozkleilo mnie...Zaraz wyszukam szkic Buddy, ktory kiedys otrzymalam w prezencie od zony dlugo-cierpiacego Pacjenta. Narysowala go specjalnie dla mnie i choc zal mi bedzie (troche) sie z tym szkicem rozstac, to zawioze Go Jimowi, bo najwiecej , co moge Mu podarowac przed jego odejsciem - to cos, co stanowi dla mnie specjalna wartosc.On sie dzieli swoim Zyciem, wiedzac, ze juz godziny Go dziela od odejscia, a jednak - znajduje czas, by nawet ze mna-prosta sprzatczka szpitalna! -porozmawiac. Czyni to kosztem rozmow ze swoimi doroslymi Dziecmi, Zona, Siostra i Innymi przyjaciolmi. Jestem Mu wdzieczna za to, co ciagle podkreslam, ale jeszcze jedna minutke z zycia Jima potrzebuje, by o cos Go poprosic , jeszcze jedna minutke!
megi62
21 stycznia 2009, 23:05jest kiedy patrzy się jak inni odchodzą - choć niektórzy mogliby jeszcze być.....a ty nie jesteś zwykłą sprzątaczką szpitalną - podziwiam twoją wrażliwość. Pozdrawiam serdecznie, dobrze że Cię tam mają.