Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Faceci... i ich podejście do naszych diet


Witajcie!

Pozostali domownicy wrócili. 
Chłopak się wyprowadził. 
A mi jest jakoś pusto bez wspólnych wieczorów i wspólnych poranków. 


Mogłabym mieć już własne mieszkanie. 
Zdecydowanie tak.
Tylko jak w dzisiejszych czasach iść "na swoje?" 
Przy naszych marnych zarobkach to niemożliwe. 


Ale nie o tym chciałam. 
Wracam do tematyki diet. 
I podejścia naszych wspaniałych chłopaków do odchudzania. 

Często czytam, że u Was posiadanie partnera wiąże się ze skreśleniem diety. 
Z jedzeniem niezdrowego, kalorycznego jedzenia, bo przecież on tak je. 
Nie wiem z czego to wynika, ale u mnie właśnie było odwrotnie. 

Mam chłopaka = muszę jakoś wyglądać!

To była moja motywacja. I wiecie co? Bardzo głupia motywacja! 

On jadł fast foody- ja patrzyłam. On jadł słodycze- ja patrzyłam. On jadł ciasta- ja patrzyłam itd... 
Czasami narzekacie, że nie macie wsparcia bo Wasi podsuwają Wam pod nos niezdrowe jedzenie. Ja ani razu nie usłyszałam od mojego "dlaczego nie jesz?" "przecież nic by ci się nie stało gdybyś ze mną zjadła", "spróbuj","od jedego kawałka pizzy nic ci się nie stanie"
I dobijało mnie to. Czułam się dwa razy grubsza niż byłam.

Jasne, nigdy mi też nie powiedział, że źle wyglądam, że czegoś nie powinnam jeść. No ale kobiece myślenie jest dziwne... nie mówi nic, to znaczy że coś jest nie tak. 

I chudłam, i chudłam, i chudłam... coraz bardziej. 
I nawet ważąc to 46kg nie usłyszałam nic. 
On jadł fast foody, słodycze, chipsy- ja nadal patrzyłam. I wszyscy powtarzali mi, że jestem za chuda, że wyglądam okropnie, że muszę zacząć jeść, tylko nie on. 


Pewnego dnia porozmawialiśmy szczerze na ten temat. 
Wiecie co mi powiedział? 
Że się bał, że mnie straci, że nie chciał narzucać mi swojego zdania, nie chciał do niczego zmuszać. Że nieważne ile ważyłam, nie kochał mnie za ciało, ale za charakter. 
Ok, spoko. 
Dziwne jest dla mnie tylko to, że ja naprawdę nie wyglądałam dobrze i niszczyłam siebie dietą. Nie powinien się bać, powinien zareagować. Do tej pory mam do niego o to żal.
I nie jesteśmy już razem, ale to z zupełnie innego powodu.  

Nauczyło mnie to jednego:
Nie róbmy niczego DLA KOGOŚ! Zmieniajmy się DLA SIEBIE! 

Obecnie jestem w szczęśliwym związku. 
On też je fast foody, chipsy, słodycze... ale ja już nie siedzę głodna i nie patrzę z tęsknotą i żalem w oczach za tym jedzeniem. Niech sobie zje tego hamburgera jak lubi, ja wybieram zdrowsze opcje, które na dzień dzisiejszy smakują mi bardziej. 
I tego "nauczył mnie" mój pierwszy chłopak. 
:)

  • Jukim

    Jukim

    14 maja 2013, 15:20

    super wpis! bardzo mądrze powiedziane :)

  • RhettButler

    RhettButler

    12 maja 2013, 23:04

    mam podobnie. mój chłopak je zdrowo, ćwicz i w ogóle, ale raz na jakiś czas pozwala sobie na pizzę albo całą blachę ciastek; ja robię sobie coś mniejszego albo jem kawałek i bez żalu przyglądam się dalszej konsumpcji;)

  • .Piugeth.

    .Piugeth.

    12 maja 2013, 18:20

    No jeśli faktycznie Twoje chudnięcie nosiło już znamiona choroby to pewnie powinien zareagować... I obyś już nigdy nie popadała w takie stany!! :)

  • LadyFit22

    LadyFit22

    12 maja 2013, 17:09

    Na szczęście mój chłopak je zdrowe rzeczy,nie je słodyczy ani fast foodów,jedyna różnica między naszymi posiłkami to objętość -je 2razy więcej ode mnie;) Mój A. nigdy nie powiedział,że jestem gruba czy że nie powinnam czegoś jeść.Gdy przechodzę na dietę zawsze mnie wspiera i nie kuśi;)Jasne ,że robimy to głównie dla siebie, ale ja chce mu się podobać i jest to dla mnie dodatkową motywacją;)

  • .Piugeth.

    .Piugeth.

    12 maja 2013, 14:12

    Nie można na kogoś zrzucać odpowiedzialności za swoje decyzje i swoje życie - myślę, że chłopak nie był niczemu winien :) nie każdy ma taki "ingerujący" styl bycia i to już nie podlega niczyjej ocenie. Takie jest moje zdanie ;) //odp: DESZCZOWYCH? żartujesz chyba :o u nas smaży :D

  • fashi0nistka

    fashi0nistka

    12 maja 2013, 13:34

    U mnie było dokładnie tak samo. Mój eks - chudzina, wysoki, potrafi pół słoiczka masła orzechowego zjeść łyżeczką... Entuzjasta słodyczy i przekąsek wszelakich - przy tym zero sportu... A ja na diecie, chudłam, chudłam i też nie słyszałam nic. A gdy usłyszałam, to to, co usłyszałaś i Ty." Że się bał, że mnie straci, że nie chciał narzucać mi swojego zdania, nie chciał do niczego zmuszać. Że nieważne ile ważyłam, nie kochał mnie za ciało, ale za charakter". I też już nie jesteśmy razem, a ja nadal mam do niego żal - że nie zareagował, gdy zaczynały się u mnie zaburzenia odżywiania. Chociaż, hmmmm, gdyby nawet zareagował, ja i tak swoje bym wiedziała... Ale liczyłby się sam fakt - reakcja. A raczej jej brak.

  • Piczku

    Piczku

    12 maja 2013, 11:30

    mądra kobitka jesteś :* ja też zauważyłam, że już od jakiegoś czasu myśle o tym, że robię to dla siebie, bo jak mam sama się dopytywac czy aby na pewno widac zmianę i schudlam, to dziękuję, ważne ze ja sama widzę efekty i to mnei cieszy! :)

  • beautylove

    beautylove

    12 maja 2013, 09:48

    zgadzam sie z Toba ! :)

  • AnielaKowalik

    AnielaKowalik

    12 maja 2013, 08:57

    Bardzo dobre podejście :) U nas jest tak, że ja nauczyłam moją połowę zdrowego żywienia i teraz razem zdrowo jemy :) A jak jemu wpadnie hot-dog to ja nie zazdroszczę :P

  • MsCandy13

    MsCandy13

    11 maja 2013, 23:46

    Racja. W 100% sie zgadzam!!!!