Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Tak trudno zmienić kierunek


Niedziela. Przed południem. Wolny dzień. Nie spiesząc się nigdzie, bez planów na dzisiaj, bez "muszę" i "trzeba" odpoczywam i przekonuję siebie, że mogę nie robić nic. Zupełnie nic. Moje myśli jak zwykle biegną w kierunku tego co było, tego co będzie i tego co bym chciała, by nadeszło. Łowię strzępki chwil ze zdarzeń tego tygodnia, utkwionych gdzieś tam z tyłu głowy i ostrożnie składam z nich ten przyszły, ten co przed nami. Może jakiś moment wpasuje się kształtem w to co będzie, nadając pełny obraz wydarzeń. Da odpowiedź. Już dawno powinnam skręcić, zejść z drogi, którą dawno temu obrałam, i która mimo początkowych drogowskazów nigdy nie doprowadzi mnie do celu. Wiecznie będę za zakrętem, za czymś i za kimś. Wiecznie będę czekać, stawiać kroki mniejsze i większe łudząc się, że może teraz, może dzisiaj, a może za tydzień się uda. Podobno wizualizacja stwarza cuda i spełnia marzenia. Podobno, bo ja mój przystanek wizualizuję od dawna i to zdawało mi się, że na silnych fundamentach. Z bliska jednak były jak papier, który przy byle pchnięciu uniósł się na wietrze, szybując daleko. Muszę więc skręcić, może go złapać. Dogonić ulotną chwilę, mignięcie nadziei na coś lepszego. Tak bardzo chciałabym lepiej. Stać mnie na więcej. Wiem to przecież, a tak często czuję, że nie dam rady. Że się nie nadaję, że nie będę się wygłupiać. Tak ciężko wykonać ten pierwszy krok, zmienić podłoże, wydeptać nową drogę. I będę pewnie kroczyć dalej ze spuszczoną głową, po tym co znane, potykając się czasami o małe kamienie, dopóki nie rzuci mi ktoś głazu. Może muszę upaść, by nabrać odwagi, zaczerpnąć determinacji, płynącej ze złości. Może potrzebuję by ktoś mnie popchnął, skierował na inną drogę, przekonał że tam może być lepiej. A może wystarczy jeszcze trochę czasu i kilka kolejnych nic nie znaczących zakrętów, bym pełniej zrozumiała, że nic nie stracę ryzykując. Przecież nigdy nie bałam się ryzyka. Muszę tylko zrozumieć, że to bez sensu, że to na nic... jeszcze trochę. Idę.