Bryndza. Wstrętna, paskudna, niedobra waga, a fe, a fe, a fe.... Jak ona mogła mi to zrobić. Pomimo stosowania diety w dół nie drgnęła, nawet miała tendencje wzrostowe jak się poruszyłam. Małpa rosochata. Musiałam szybko zeskoczyć, żeby uprzedzić jej ruch w górę i żeby tego po prostu nie zobaczyć. Mój organizm się na mnie za te stresy "odął" i odmówił współpracy. Nawet wiem kto tam w środku jest liderem tych nieautoryzowanych działań. To ten pogięty motyl na szyi (tarczyca) i dwie dyndające szyszeczki w brzuchu (jajniki). Podejrzewałam ich o sabotaż, bo czułam że znowu fałszywie grają w tej cielesnej orkiestrze, ale liczyłam że nie uda im się jeszcze zniweczyć moich planów o ponownym zatańczeniu jeziora łabędziego przy wadze 60 kg. Bo teraz co najwyżej jestem dobrym materiałem do tańczenia pogo. Z resztą taki akuratny do pogo wdzięk ruchu posiadam. Ale jestem zła za ten tydzień! Muszę w coś, a najlepiej w jakiegoś "taboreta" kopnąć, to mi się lepiej zrobi. Muszę tę Meridę w sobie wysłać na szkolenie z cierpliwości, bo łatwo nie będzie. Muszę, muszę muszę, same musy... kurza twarz!
Lachesis
11 grudnia 2015, 09:41Ja wiem, ja wiem, ale demotywacja mega. Kolejny tydzień i waga język pokazuje.
Ampelia
11 grudnia 2015, 09:35Kochana nie dygaj☺ Poprzednim razem kiedy bardzo dużo schudłam i ważyłam się codziennie mój wykres nie był prostą kreską tylko zajebiaszczym życzeniem raz troszkę w dół raz w górę . Oczywiście tendencja była spadkową ale nie ma co brać do głowy.Życzę powodzenia i trzymam kciuki ☺☺
Ampelia
11 grudnia 2015, 09:37Miało być zygzakiem piszę z telefonu a on dzisiaj mi takie psikusy wyczynia .