Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Stara Baba i może...


No tak nie do końca może. Ale stara baba po napadzie histerii z racji tego że stara, że złośliwa i że chyba już nie może …czegoś ze sobą zrobić, postanowiła po raz kolejny spróbować doprowadzić swoje zastałe cielsko do bólu.

A zatem stara baba podejrzawszy w jakimś pamiętniku wyzwanie z Mel B, wyszukała je i stwierdziła że może. Baba mogła przez około 10 minut. A potem się zmęczyła. Klapnęła na dywan i w bek, że nie może. 

Potem gdzieś stara baba znowu wyczytała w jakimś pamiętniku (Vitalia to skarbnica wiedzy, bądź co bądź), że niezbyt długie czasowo ćwiczenia, za to dające dobre efekty w postaci ujędrniania galaretki, ma „Tabata”. Stara baba pomyślała, że jak krótko to może. Odpaliła Tabatę na youtube i się zmęczyła patrząc. I znowu wyszło, że stara baba nie może.

W końcu Stara Baba wyciągnęła z szafy chusteczkę, za chusteczką wyciągnęła rolki i pomyślała, że przecież kiedyś jeździła. I wyczyściła Baba chusteczką te zakurzone rolki, założyła na nogi i z wdziękiem słonicy stoczyła się po schodach na dół. I Stara Baba pojechała przed siebie, w rytm swojej ulubionej muzyki. I Stara Baba nie zapomniała jak się jeździ. Bo tego się chyba nie zapomina. I jeździła Baba po chodnikach sprawdzając jakie prędkości może rozwinąć nie ulegając stłuczce ani wypadkowi i organoleptycznie dowiedziała się Baba, że od czasów jej młodości tam gdzie był ładny asfalt i można było poszaleć, to teraz jest popękany i że jak chce jeździć to musi sobie Baba znaleźć miejsca do tego odpowiednie i niekoniecznie tam gdzie robiła to kiedyś. No i szczęśliwa była ta Baba przez chwil kilka, bo się konstruktywnie zmęczyła. I wraca już Baba zmęczona po dobrych 45 minutach ryzykownej jazdy, a tu całą szerokość chodnika przed nią zajmują dwa „naprute” trolle. Baba łapiąc przechyły, porównywalne z przechyłami Panów przed nią, wyhamowała i grzecznie mówi „Przepraszam”. Trolle patrzą się, patrzą i jeden mówi do drugiego „Ty jaka Stara Baba na tych..no”, „Na wewrotkach”- elokwentnie podpowiedział koledze drugi.

A zatem Stara Baba, a jednak na wewrotkach może :-))))))

  • silva27

    silva27

    25 lutego 2016, 09:46

    Stymulujesz wyobraźnię do pracy niesamowicie tymi swoimi wpisami :-D Wspaniały tekst - jak każdy Twój zresztą :-) A w kwestii samego przekazu: fajnie, że mimo wszystko próbujesz coś zrobić z sylwetką. Wiesz, te wszystkie Mel B, tabaty i inne dynamiczne temu podobne ćwiczenia są OK, skuteczne, ale męczące i demotywujące. Dla mnie jak zaczynałam przygodę z jakąkolwiek aktywnością świetne okazały się treningi Vitalii, ale nie te z Klubu Fitness Online, tylko te proponowane przez trenera Damiana Jefremienko. Są spokojnymi dywanówkami w większości przypadków, nie odczuwa się aż tak bardzo tych ćwiczeń, a ćwicząc po kolacji, jeśli dodatkowo odrobinę (ok. 300 - 400 kcal) okroisz z kalorii jadłospis to diety tak bardzo nie odczujesz i efekty pojawią się bardzo szybko. Na mnie takie powolne konsekwentne dywanówki po kolacji lepiej działały niż wielogodzinne biegi, po których rzucałam się na jedzenie jak kloszard przy śmietniku koło hipermarketu. Może tędy droga, spróbuj. Pozdrawiam

    • Lachesis

      Lachesis

      25 lutego 2016, 14:39

      Mam zaprojektowane ćwiczenia przez Damiana, ale chyba dywan mnie w tyłek parzy, bo niestety nie ćwiczę. Nudzą mnie dywanówki i dzieci się ze mnie śmieją. A koleżanka poszła do Gacy i ma już sporo kg w dół. Ale 3 razy w tygodniu jest na siłowni. Za to jej żywieniówka mi nie odpowiada - przez 4 dni je to samo. Łamię się i zastanawiam czy nie iść do Gacy tak na 3 miesiące, a potem wrócić na Vitalię i resztę zrzucać na spokojnie. Nie wiem, trochę jej zazdroszczę tego latania na siłownię, a takich z ulicy to oni podobno tam nie wpuszczają, tylko swoich abonentów. Z resztą już widać u niej zmianę. Muszę, muszę się ruszać, także próbuję i pewnie nie jeden raz jeszcze upadnę i wstanę. Tak sobie myślę :-)

    • silva27

      silva27

      26 lutego 2016, 10:14

      Ja ćwiczyłam na początku w nocy, właśnie, żeby nikt się ze mnie nie śmiał, syn już spał, a nawet jak mąż się początkowo podśmiewywał to byłam tak mocno zorientowana na osiągnięcie celu, że niewiele sobie z tego robiłam. Kije też są OK, tylko ważne, żeby łazić konsekwetnie każdego dnia, najlepiej zacząć od pół godziny i codziennie przedłużać o 5 minut. Może masz niedaleko swojego domu jakieś mało uczęszczane trasy albo chodź po zmroku, wtedy nikt nie będzie się śmiał. Ważne, żeby nie odpuszczać! 21 dni buduje się nawyk, tyle czasu musiałabyś dbać o własną motywację, a po tym czasie wyjście na kije będzie dla Ciebie naturalne jak czynności fizjologiczne ;-) Powodzenia!

  • beaataa

    beaataa

    24 lutego 2016, 20:53

    Jak ja za trollami hamuje, i jest mokro to moje hamulce przeraźliwie, PRZERAŹLIWIE, piszczą. I trolle nie wiedzą co się dzieje. Czasami odchodzą w bok, bo ruszają się wolno, jakby we śnie jakimś, nigdy nie odskakują gwałtownie, czasami tylko zamierają, a te przytomniejsze odwracają głowę, a ja w mojej czarno-czerwonej masce, okulary czarne zamiast oczu - mina trolli bezcenna::))

    • Lachesis

      Lachesis

      25 lutego 2016, 14:33

      Te trolle bez pisku hamulców też chyba nie bardzo wiedziały co się dzieje. Ich stan upojenia był znaczny i jeszcze jakaś stara baba im podejeżdża pod nos. Ciężkie przeżycia chłopcy mieli. No trolle są wszędzie :-)

  • GGVEN

    GGVEN

    23 lutego 2016, 23:23

    wpadłam przez przypadek, ale poczytałam z przyjemnością i uśmiałam się serdecznie! dzięki Tobie moje "miszelinki" trochę popracowały - to dopiero dobry sposób na ćwiczenia ;) pozdrawiam serdecznie! :)

    • Lachesis

      Lachesis

      24 lutego 2016, 07:57

      A dzięki. Dobrze że miszelinki pracują, to może się zmniejszą :-) Ja cały czas na to liczę.