Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Matka wariatka, czyli życie z nadwagą...


Ta co u mnie stoi pod szafką utrudnia mi życie. Skumała się z tymi oponkami „miszelę” na brzuchu i teraz siła złego na jednego utrudnia mi życie. No i utrudnili dość skutecznie.

Zabrałam ślubnego na Planetę singli. Wpakowałam się w obcisłe galoty „a’la Bridżet Dżons”, na to wciągnęłam dżins pamiętający lepsze czasy, wtargnęłam do szafy obuwniczej i wyciągnęłam szpilki. I tak odstawiona, jak stróż na Boże Ciało, udałam się ze ślubnym do przybytku zwanego kinem. Film żenująco fajny,  zaskakująco lekki i wprowadzający w dobry nastrój, raz po raz wywołujący (u mnie również) salwy śmiechu. I przy każdym takim ataku wesołości, czułam jak z pod tych super galotów wyślizgują się „miszelinki”, powodując nie lada dyskomfort. Dżins z lepszych czasów wpijał się tu i ówdzie, coraz bardziej, a siła nacisku uzależniona była od ilości pochłoniętego popcornu wraz z colą, im więcej znajdowało się w żołądku, a mniej w pudełku, tym bardziej odczuwałam spodnie na sobie. Szpilki powodowały ustawienie stóp na tyle nienaturalne, że te drętwiały sobie od czasu do czasu. Zatem musiałam zmieniać pozycję, która to zmiana powodował kolejny niekontrolowany wyskok „miszelinek”. A zatem poza faktem, że film fajny i warto w ramach czasowego odmóżdżenia go obejrzeć, z wielkiego wyjścia zapamiętałam, że nigdy więcej nie będę przedkładała wyglądu nad wygodę (oczywiście do następnego razu J).

Natomiast dnia następnego cór mój jakąś reklamę z baletnicą oglądał. I się dziecię pyta, czy aby ja kiedyś też tak umiałam. Mamusia dumna i blada, w dresie domowym, zdećka poczochrana i w kroksach, córowi odpowiada że oczywiście i że wcale to nie jest takie trudne. Żeby była jasność to po polsku napiszę, że panienka z reklamy ręce miała ułożone w półokrąg nad głową, stojąc na czubkach palców zrobiła szase i podwójny piruet. Na nogach oczywiście miała pointy, nie kroksy. Ale mamusia, z otyłością pierwszego stopnia, bardzo chciała pokazać dziecku swemu, w przybliżeniu chociaż, jak prosto jest takiego czynu dokonać (dziecko też tańczące tylko inne style). I mamusia stanęła na czubkach palców w kroksach na podłodze, poczuła przeszywający ból obciążonych stawów w tychże palcach u stóp i do szase już nie przeszła, gdyż legła mało wdzięcznie, za to z prędkością światła, na podłodze. Upadek był kontrolowany, bo trzeba było wyjść z twarzą z sytuacji. Cór stwierdził, że chyba nie jest to takie proste. Mamusia stwierdziła, że jest to proste, jednakże ilość kilogramów w górnych partiach ciała nie pozwala na utrzymanie całego ciężaru na ośmiu paliczkach i że jak mamusia schudnie, to mamusia jeszcze dziecku pokaże jak to się robi.

Tylko mamusia chudnie w tempie ślimaczym, także zanim mamusia dojdzie do jako takiej wagi, to dziecko bardziej będzie zainteresowane sukniami ślubnymi niż mamusiowymi pokazami. Pocieszam się zatem, że może chociaż wnuki się załapią na te pokazy.

No i jak tu nie twierdzić, że waga utrudnia życie.

  • dorciaw1980

    dorciaw1980

    26 lutego 2016, 19:06

    Z takich lekkich głupawek polecam tez "diety grandpa" z de Niro

    • Lachesis

      Lachesis

      26 lutego 2016, 19:38

      O dzięki, chętnie obejrzę :-)

    • dorciaw1980

      dorciaw1980

      27 lutego 2016, 12:11

      Dirty nie diety :)

  • silva27

    silva27

    23 lutego 2016, 15:57

    Tekst rewelacyjny jak zawsze! Brawo za dystans do siebie :-) Ja na Vitalii też potrafię się od czasu do czasu z siebie pośmiać, ale nie daj Bóg jakby ktoś próbował ze mnie podśmiechujki sobie robić....Biada mu! No, ale rozumiem Cię doskonale, też mnie moja nadwaga denerwuje, co więcej denerwuje mnie moja niemoc w procesie jej zrzucania. Niemocy są zresztą dwa rodzaje: 1) jak się staram i nie spada; 2) jak nie mam sił się starać, choć wiem, że powinnam. Obie jednakowo denerwujące ;-) Miłego popołudnia

    • Lachesis

      Lachesis

      23 lutego 2016, 20:00

      Mnie już nic więcej jak śmiać się z siebie nie pozostało. Szczególnie, że za dużo smuteczków dookoła. A co do niemocy, też mnie denerwuje, ale kamyczek po kamyczku, kiedyś będzie poniżej 80, potem będziemy dążyć do 75 i do emerytury wyschnę na wiór :-)

  • izabela19681

    izabela19681

    22 lutego 2016, 12:57

    Ja na Planetę singli założyłam wygodne ale "eleganckie" a'la skórkowe legginsy i obszerny sweter a do tego sztyblety więc bez przeszkód mogłam zaśmiewać się do woli.

    • Lachesis

      Lachesis

      23 lutego 2016, 20:01

      I to był prawidłowy strój :-)))

  • dorotha

    dorotha

    22 lutego 2016, 11:40

    :D post najlepszy jaki dzisiaj czytałam :D uśmiałam się z całej tej sytuacji, ale się nie śmieję z Ciebie :) dasz radę!!! Pokażesz jeszcze córce :) przed jej ślubem :D powodzenia!!!

    • Lachesis

      Lachesis

      22 lutego 2016, 12:21

      A dzięki, staram się jak mogę zrzucić ten balast :-)