"Poszła baba do doktora i powiada, że jest chora". Tak się zaczynają żarty, ale śmiesznie nie było. Jeden doktor stwierdził że coś w cycku siedzi i nawet może mieć szczypce i napisał co by jeszcze inny doktor innym badaniem zweryfikował, czy to coś ma szczypce. No to poszła baba do doktora nr 2, a doktor mlaskał, mlaskał i stwierdził, że wg niego nie ma to szczypców, ale skoro doktor nr 1 podejrzewa, że ma szczypce to może jednak ma. Niech doktor nr 3 temu wszystkiemu się przyjrzy, bo on jest specjalistą od szczypców w cycku. No i poszła baba do doktora. W poczekalni nasiedziała się, fortunę wydała na badania i trzy doktory, ale chyba jednak szczypców tam nie ma. Przynajmniej doktor nr 3, podpierając się swym autorytetem, odroczył babie badania inwazyjne na rok. No to baba się cieszy. Baba w oczekiwaniu na lekarza nr 3 w poczekalni przeczytała, że w wieku 36-44 mamy kryzys i chcemy coś zmienić w swoim życiu, bo trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona. Kurcze, w kontekście szczypiec w cycku u sąsiadów trawa może być nawet niebieska i guzik to babę obchodziło. Ale jak baba wylazła oczyszczona z klątwy szczypiec, to zauważyła od razu, że ta trawa za płotem rzeczywiście jest bardziej zielona. I już marudzi co by mieć trawę tęczową. Ależ to życie pogięte.