Tak to ze mną jest, że zapał szybko mija i pozostaje praca u podstaw, jak to u Orzeszkowej było - tyle w temacie diety. Za to wena twórcza mnie się trzyma, także podgoniłam trochę w robocie. Dzisiaj mamy Dzień Matki więc wstałam z rana zadowolona, bo trójkę tego tałatajstwa urodziłam, to i jakieś przyjemności się sypną, a że nie może być czekolada bom na diecie, to liczyłam na cuda, wianki, fajerwerki i tańce na stole. No i się przeliczyłam.
Siedzę sobie pracuję, wpadłam w rytm, a tu do biura domowego wchodzi na początku talerz, a za nim najmłodsza latorośl. Bez żadnego, 100 lat mamo, żyj nam żyj nam, dziecię moje skwaszone mówi: chcesz? Śniadanie ci zrobiłem. No grzech od dziecka nie wziąć, szczególnie w Dzień Matki, postarało się dziecko - myślę sobie. Patrzę na talerz, a tam końcówki od tostów. Pewnie tosty były z serem, szynką, nie wiem bo w końcówkach nie wyczulam. Z 8 ich było tych końcówek. Gwoli wyjaśnienia, końcówka tosta to jest to co pozostaje z bułki wrocławskiej krojonej, włożonej do tostera przystosowanego do pełnowymiarowych tostów kwadratowych w połowie przyciskano/przecinanych czyli skórka od bułki z mniej więcej centymetrowym kawałkiem bułki. Siadam więc i międlę w zębach te suche bułki, czkawki dostałam, a dziecię moje rozbrajająco szczere: bo ja tych końcówek to nie lubię. I to był fajerwerk numer jeden. Za czas jakiś do biura domowego wtoczyła się latorośl najstarsza pełnoletnia, zaśpiewała sto lat i stwierdziła że z racji tego że chodzę z tymi strąkami co za fryzjerem tęsknie wołają na głowie to ona mi spinkę kupiła, bo nie mogłam swojej znaleźć, tutaj w kiosku bo jest koronawirus to się nigdzie nie włóczyła. Fajerwerk numer dwa. Latorośl środkowa nie raczyła odezwać się w temacie do tej pory. Pytała się jedynie co będzie na obiad i czy w końcu zrobię chińszczyznę. A teraz siedzi i gra na plejaku. I tak mi mija ten uroczy Dzień Matki. I teściowa ma rację: kto ma pszczoły ten ma miód, kto ma dzieci ten ma smród.
Miłego Dnia Matki drogie Matki i nieMatki.
syrenkowa
29 maja 2020, 23:09Moja koleżanka w Dzień Matki podczas porannej toalety usłyszała od swojej dwulatki, obserwującej ją z poziomu nocnika: "Mama, ale ty masz wielki tyłek. Jak słoń". Także mogło być gorzej 😉
Lachesis
30 maja 2020, 09:51:-))))
roweLova
27 maja 2020, 08:32No klasyk! Zawsze mówiłam, że posiadanie dzieci jest przereklamowane :-) Codzienność matki :-D
Nelawa
26 maja 2020, 19:14To się ubawiłam :)))) moja się postarała dzisiaj.. muszę to przyznać.. ale na co dzień to nie jest lekko ;) kiedyś usłyszałam "trzeba se było urodzić lepsze".. że tez na to sama nie wpadłam
Lachesis
26 maja 2020, 19:24Ja dzisiaj myślę że trzeba se było ul zalożyć ;-)
Janzja
26 maja 2020, 17:55Jak to czytam, to myślę sobie tylko, że masz miłą rodzinę :). Ja nieMatka i matki też już nie mam, muszę dopytywać co się dzieje, że wszyscy w popłochu ;). Z kotem i z psem takie same relacje każdego dnia, nie chcą dawać mleka ni czekolady, a karmić to trzeba :D.
Lachesis
26 maja 2020, 19:27A ja też niestety mojej rodzicielki kochanej już nie posiadam :-( Pieseł natomiast tylko łaskawie próbował podczas spaceru złamać mi palce okręcone nieuważnie smyczą, także rozumiem ból stosunków ze zwierzyną domową :-)
roweLova
27 maja 2020, 08:33Ej no. Moje zwierzaki sa czasami milsze od dziecka. A przynajmniej nie pyskują tyle :-D Jedzą podobne ilości.