Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Maraton


No tak, moja waga bierze udział w maratonie po spadek. Tylko porównując jej poruszanie się do przodu do truchtu ślimaka, to ślimak jest biegaczem szybkim. Kolejne 0,6. W tym tempie, bez żadnych przestojów to swój cel osiągnę po wakacjach 2021. To ten ślimak już dawno zdechnie, a mój zapał jeszcze wcześniej. Poza tym muszę być gotowa na przestoje i wzrosty. Wiem, że tak będzie, bo zawsze tak jest. W pewien uroczy piątek, kiedy człowiek nic złego się nie spodziewa, przychodzi ten makabryczny dzień ważenia, gdy pomimo utrzymania reżimu jedzeniowego podszafkowa łazienkowa świeci szyderczymi cyferkami. I mruga z zadowoleniem, i sprawdza czy aby już przeżywasz załamanie nerwowe czy ten dramat nastąpi za chwilę. A Tobie w głowie gra melodia „Polacy nic się nie stało…Polacy nic się nie stało…”, chociaż wiesz, że się stało, bo zamiast biec do mety powłóczysz nogami w miejscu albo wręcz się cofasz. Wiem za co się brałam, bo nie po raz pierwszy się za to biorę. Na pewno ten mój gen otyłości tutaj psoci i przez modyfikację DNA można by mnie wyleczyć, tak byłoby prościej, tylko dlaczego nikt nie wpadł jeszcze na ten genialny pomysł. 0,6,... 0,6,... 0,6..., a nie mogłoby być 1,6 wtedy też byłoby prościej.

  • adrianna1994

    adrianna1994

    22 maja 2020, 09:36

    Nie załamuj się, ważne je jest jakikolwiek spadek! Buziaki 😉😘🤗

  • Alladynaa

    Alladynaa

    22 maja 2020, 08:38

    Jak bym czytała o sobie, chyba biorę udział w tym samym maratonie co Ty.

    • Lachesis

      Lachesis

      22 maja 2020, 09:21

      to byleby do brzegu wagi ...tak tobie jak i nam wszystkim walczącym życzę jak dostanę czarodziejską różdżkę to sprawię wszystkim taki prezent