Będąc na diecie czuję się niemal jak alkoholiczka zadając sobie pytanie "Jak przetrwać weekend bez alkoholu?".
Sama nie wiem co będzie dla mnie lepsze, czy zgodnie z zaleceniami diety nie pić absolutnie i zupełnie nic, czy może odrobina białego wina z wodą ułatwi mi przetrwanie wieczoru wśród niezmuszonych do abstynencji osób?
A może jak już wypiję kieliszek wina to zmieni mi się ogląd sytuacji i stwierdzę, że "jeszcze jeden kieliszek nie zaszkodzi" i tak w miarę wypijanych kieliszków motywacja będzie spadać? (a co jeśli na lekkim rauszu postanowię spróbować jakiś przekąsek przyszykowanych przez gospodarzy?!)
Z drugiej strony całkowita abstynencja w pewnym momencie też może doprowadzić mnie do stanu "a niech to cholera, w końcu weekend, przecież raz w tygodniu można zaszaleć" i cały tydzień diety szlag trafi...
Miałyście takie przemyślenia na diecie? Czy faktycznie mam problem z alkoholem? ;)
anisa4
11 stycznia 2013, 20:19Z założenia nie powinno się pić alkoholu no ale właśnie! Co zrobić gdy weekend zapasem? Sądzę, ze raz na jakiś czas nikomu nie zaszkodzi wypić kieliszek wina... Chociaż coś czuję, że będę stała przed takim samym dylematem co Ty :)) Trzymam kciuki!
Madziulex86
11 stycznia 2013, 17:46podobne przemyślenia wracają do mnie za każdym razem gdy weekend ,,za pasem" ;) ale nie poddawaj się:) dasz rade:) ja osobiście wychodzę z założenia, ze jeden kieliszeczek nie zaszkodzi ale niestety na tym koniec :/:/:/ trzymam kciuki powidzenia:) i pamietaj jesli nie musisz- nie pij ;) miłego weekendu:)
krasnal92
11 stycznia 2013, 15:34Ja w sumie nie rozumiem jak mozna tak co chwile pić. Ok można co jakiś czas dla przyjemności i to trochę. Ale w każdy weekend?