Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zoo,czy nie Zoo?


Dzionek zapowiadał się cudny, słoneczny. Rano woda z cytryną, gruszka i trening z Mel B + ćwiczenia na wewnętrzną partię ud z E.Ch., potem pyszny koktajl z selera naciowego i jabłek, prysznic i ogarnianie domu i dziewczynek przed wyjściem do obiecanego Zoo. Aż tu nagle grzmoty i ulewa, cóż...przepakowanko w plecakach ( parasole i przeciwdeszczówki), dla dzieci owoce w pudełkach, dla siebie sałatka z awokado, ogórka, roszponki, dymki z olejem rzepakowym i eco przyprawami, do ręki mąż nam zrobił owocowe koktajle. No nic, nie zważając na pogodę...hej przygodo!

A jednak cały dzień lało, więc z familią poszliśmy na "Sanoloty 2":) Z dietą detoksową dałam radę. Najgorsze dni z ubogim menu: to dwa kolejne. A potem już zdrowo i wesoło.Poniżej Fasola mung z kaszą,papryką jalapeno,kalafiorem i czosnkiem: