Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Piątek piątunio i się zważyłam


No nie wytrzymałam 🤪 Wiem, że nie powinnam się ważyć ale wskoczyłam na wagę o 5 rano😅 Niby chciałabym mieć niespodziankę za te 3 tyg na ,,profesjonalnym" ważeniu, ale tak miło się patrzy na te liczby. Zrobiłam zdjęcie i do mnie dotarło jak pardzo potrzebuję pedicure 🤣

Mega jestem szczęśliwa, w skowronkach pognałam na dzisiejszy trening o 6.30❤ 

Dostałam dzisiaj wycisk, a to wszystko było tylko z ciężarem mojego ciała. Nic w rękach nawet nie miałam 😅 Więc super, nie mogę się doczekać płaczu za tydzień 🥳 I w sumie płaczu jutro, bo zakwasy pewnie mi żyć nie dają. Ćwiczenia były całkiem spoko, chyba tylko jedno cisnęło mi łzy do oczu. Pierwszy raz też poczułam jak ,męczące' jest techniczne wykonywanie ćwiczeń! Bo spójrzmy prawdzie w oczy - trenerka po drugiej stronie ekranu nie jest w stanie nas ustawić, poprawić, pilnować. Podczas jednego ćwiczenia Madzia trzymała moje biodra a ja pociłam się z wysiłku tych mięśni! Ale to dobrze, po drugiej sesji już tyle błędów skorygowanych. 

Właśnie piszę Wam sprawozdanie, piję kawkę i jem owocki. 🥭 Planu na resztę dnia jeszcze nie ma, narazie odpoczywam w łóżku. Coś się pewnie porobi, o ile w ogóle wstanę 🤣❤