Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Cierpię na chroniczny brak czasu.


Hej,

Niestety tak jest, że 3 dni weekendu nie rekompensują mi 4 dni na uczelni. Nawet jeśli kończę wcześniej (14-15) to zawsze coś wypadnie i wracam o 17-18. Poza tym z pkp tak jest - kończąc o 17 musiałabym wracać o 19:15 - czyli  w praktyce o 20 jestem w domu. No ale nie o tym miałam tu pisać. 


Jakie aktywności sportowe mogę wykonywać kiedy jedyne o czym mogę myśleć to sen. Jak odżywiać się będąc od 8 do 17 na uczelni (nie mam okienka na tyle długiego żeby wyjść na obiad). Do tej pory było tak że jadłam 2 kanapki na uczelni + śniadanie rano + czasami jogurt do picia lub woda. Jeśli zdążyłam na 17 to ewentualnie troszkę obiadu. Ale ostatnio spojrzałam na etykietę jogurtu ..... chyba wolę zjeść obiad o 20 ....

I nastaje piątek.

A zamiast ćwiczeń jest sprzątanie domu, prace w ogrodzie (zaczyna się sianie, plewienie :( ) itd. itd. W niedzielę uświadamiam sobie że ani razu w tym tygodniu nie ćwiczyłam. Ba, nie wyszłam nawet na rower, bo pogoda (za zimno), bo nie było kiedy, bo nie było z kim. A waga jaka była taka jest.

Ostatnie pytanie. Nie przepadam za tymi ćwiczeniami z Mel B, czy Chodakowską (czytaj: nie daję sobie rady, co owocuje niechęcią do ćwiczeń i wymyślaniem wymówek) co myślicie o jakimś dance workout ? Polecacie coś co zmęczy i pozwoli spalić tłuszcz a nie motywacje?