A jutro miałam się ważyć i gratulować sobie tych 54kg...już się witałam z gąską...
Ech...teraz siedzę i wzdycham,bo mój organizm ledwo nadąża z trawieniem i czuję się ociężała do granic możliwości,już dawno się tak paskudnie nie czułam,piję zieloną herbatę w nadziei,że odciążę nieco żołądek.Nie wiem jak wy ale ja po czymś takim od razu dostaje lenia,nie mam ochoty na nic,tylko bym leżała przed TV i ograniczała się do przełącznika pilota.
Na jutro planuję odwet,taki mały jednodniowy "detoks" sobie urządzę,tylko herbata, woda i dwie szklanki maślanki.Jak to w sobotę,będę miała dużo zajęć i mało czasu na jedzenie więc powinno pójść gładko!
P.S-takie same iskierki miałam w oczach jak ta /Pani na zdjęciu na widok jedzenia;-(
mili80
19 października 2012, 22:05Tak to w życiu jest, że te wszystkie babcine pyszności są dla nas gwoździem do trumny.. Ja mam tak, że jak już zacznę się obżerać takimi rzeczami, to jem, aż będę wypchana po brzgi i później tez tylko leże i kwicze, że tak dużo zjadłam.. A czasem najdzie mnie taki impuls, że musze to wypocić i zabieram się za ćwiczenia (ta wersja zdarza się rzadziej). Jednodniowa mała głodówka wszystko wyreguluje, tylko dorzuć do jadłospisu jeszcze jakieś warzywka (dodatkowy błonnik) i wszystkiego się pozbędziesz :)
palaczinta
19 października 2012, 21:43brzmi kiepsko, ale raz na rok wolno:)
marchewa222
19 października 2012, 21:42nie było chyba aż tak źle? A jak było - nie łam się, jutro odrobisz.