Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Rozdział 8 - Nie będzie rozmów z wagą, bo ma na
mnie focha...


Znacie to? Odkrywasz nową dietę i jesteś zachwycona #OłMajGadTejJeszczeNiePróbowałam! Zajarana jak stonka pyrką lecisz na zakupy, wydajesz miliony monet na mega drogie, mega eko i co najważniejsze - mega modne produkty. Pełna wiary i nadziei zaczynasz z mocnym postanowieniem: Tym razem mi się uda, tym razem utrzymam efekty i już nigdy moje biemaj nie będzie na okrutnym "Otyła jak świnka Peppa i cała jej rodzinka w jednym".

Na ile starcza Ci zapału? Bo mnie średnio na trzy dni zanim się połakomię i wszystko weźmie w łeb. 

Jednak ostatnio dotarło do mnie, że takie doświadczenia czegoś jednak uczą. Znam swoje mechanizmy przyzwyczajeń, wiem co jest moją słabą, a co mocną stroną. Nauczyłam się słuchać swojego ciała i zrozumiałam jakie zasady jestem w stanie utrzymać a jakie nie. 

Pół roku temu (niektórzy pewnie pamiętają) zrobiłam pełny post Dąbrowskiej. Udało mi się schudnąć 11,5 kg. Niestety wychodząc z postu, rzuciłam się na jedzenie (bolało, oj bolało, ale wpieprzałam, bo ja nie jadłam tylko wpieprzałam dalej). Skutek? "Kilka" (8 kg (loser)) wróciło. 

W międzyczasie próbowałam zostać zupomaniaczką, jej autorka Pani Monika powtarza, że to nie jest dla wszystkich i w moim przypadku miała rację. Lubię zupy, ale bez przesady. KIlka podejść - zero efektów.

I wtedy postanowiłam. Po nowym roku wracam na post, z którego tym razem wyjdę jak należy! Decyzję podjęłam w listopadzie (pójście na dietę przed świętami jest dla mnie torturowaniem i oszukiwaniem samego siebie).

Tak oto 2 stycznia 2o19 rozpoczęłam mój drugi post. Plan był taki, że będę na nim trzy tygodnie. Nie chciałam dłużej, bałam się, że po sześciu znowu rzucę się na jedzenie. Dziewiętnastego dnia postu moje ow się wyłączyło, a organizm zaczął dawać znaki, że dłużej nie da rady. Rozpoczęłam wychodzenie ważąc 7,1 kg mnie i mierząc 40,5 cm mniej w obwodach całego ciała. Wybrałam nową metodę wychodzenia, jednak w jego połowie zainteresowałam się dietą ketogeniczną, na której poniekąd opiera się nowa metoda wychodzenia z postu.

Jutro kończę pierwszy tydzień keto adaptacji. Staram się nie zachwycać jak zawsze, ale póki co trzymam się wszystkich wytycznych. 

Wniosek? Istnieje wiele naprawdę fajnych i skutecznych sposobów odchudzania. Moje doświadczenie i obserwacje pokazują, że wiele osób, które całe życie walczy z otyłością czy nadwagą zawsze ma za sobą szereg huśtawek na sinusoidzie co schudłam to przytyłam. Jednak wiele z tych osób kończy swoją historię podobnym zdaniem "Dopóki nie poznałam (tu wpisz nazwę diety) i schudłam raz na zawsze". Mam nadzieję, że dieta keto będzie dla mnie tą ostatnią. I życzę wam tego, aby Wasze zmagania również przyniosły Wam trwałe efekty :D

(drink)Wasza Niepoprawna Lemon

Keto śniadania rządzą! ]:>

  • NaDukanie

    NaDukanie

    1 lutego 2019, 08:48

    Według mnie najlepsza z diet ,zwłaszcza jak się dobrze przeprowadzi. Życzę ci powodzebia z całego serca ,bo nie jest ona łatwa ,ale jak się podobno wpadnie w rytm to już leci :)

    • LemonJuice

      LemonJuice

      1 lutego 2019, 15:01

      Dziękuję! Mam nadzieję, że to będzie ta ostania ;)

  • zurawinkaaa

    zurawinkaaa

    31 stycznia 2019, 13:24

    Dla mnie najlepsza dietæjest brak diety. Jedzenie z głową. Zrezygnowanie ze słodyczy i objadania się na noc :)

    • LemonJuice

      LemonJuice

      31 stycznia 2019, 13:28

      Próbowałam. Fajnie, że na Ciebie działa. Ja niestety jestem na to za słaba i za dużo sobie pozwalam

  • snowflake_88

    snowflake_88

    31 stycznia 2019, 11:53

    Jedyna dieta, na której byłam to właśnie ketogeniczna i była całkiem spoko :) Gdzie ty dorwałaś takie dojrzałe pomidory? :) Wyglądają na dobre, a o tej porze roku o takie ciężko. Chyba że nie mieszkasz w Polsce.

    • LemonJuice

      LemonJuice

      31 stycznia 2019, 11:56

      Mieszkam w Polsce i w okresie zimowym jedyne pomidory jakie mają jakikolwiek smak to koktajlowe albo cherry i takie właśnie są na zdjęciu ;)