Dwa miesiące zupkowania, no może nie dwa bo od tłustego czwartku, piorun w miotłę strzelił i owszem jem zupki codziennie, ale do tego zaczęłam podjadać i codziennie sobie obiecuję,że jutro z tym koniec i jak jestem w pracy to dobrze idzie, ale jak wracam do domu to się zaczyna, ciasteczko ,cukiereczek, deserek itp. Mam trochę kłopotów i zastanawiam się czy to nie jest czasami wynagradzanie sobie niepowodzeń i łagodzenie trudności życiowych. Prawda jest taka,że czasami nie mam ochoty dalej żyć i starać się dalej ,wciąż walczyć o każdy dzień ,o każdy miesiąc, o zapłacenie rachunków, o czystość w domu, o obiadki, kolacyjki, zakupy, pranie .Ciągnę dwa etaty a pieniędzy wciąż brak , samochód wciąż się psuje, szukam dobrego elektryka samochodowego w Poznaniu, z mężem wciąż nieporozumienia, dobrze że z synem wszystko ok. Muszę wreszcie wrócić do diety, bo nie chcę zniweczyć tego co już osiągnęłam, i to by było na tyle .......
Karampuk
5 marca 2020, 19:01kiedys tez tak miałam i schudłam bo pomyslałam ze to jest cos nad czym mogę zapanowac, skoro reszta sie sypie
Luno_va
4 marca 2020, 23:39Warto usiąść sobie na spokojnie i przemyśleć co sprowadza Cię na dno. Jakie problemy możesz rozwiązać w prosty sposób. Ciągnięcie dwóch etatów to istny dramat ale najwyraźniej tego wymaga Twoje życie. Nie mniej jednak pamiętaj, że potem może być za późno na odnalezienie siebie.. Najważniejsze to żyć zgodnie z własnym sumieniem i po prostu być szczęśliwym. Szukaj szczęścia wszędzie. W kiełkującej roślince również.