Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Proszę pomóżcie...


Mam pewien problem może to głupie że pisze to tutaj ale tak jest i wiem jedno chce się od tego uwolnić...to moje największe marzenie..Moja waga utrzymywana przez długi czas to ok 58-60kg, po rozstaniu z facetem w ubiegłe wakacje udalo mi sie osiagnac 48kg. Czułam się cudownie myślałam że jak będę taka sexi to poznam miłość życia i wszystko będzię pięknie i cudownie lecz tak się nie stało...
Zatrzymał mi się okres, ale nie przejmowałam się zbytnio tym lecz gdy udałam się do lekarza zapisał mi hormony jak to określiłam od nich się zaczeło. Troche przytyłam-<hormony> lecz mój lęk przed przytyciem stres zaczełam zajadać sory zażerać wręcz opychałam się do syta...im więcej się stresowałam że nie wchodzę w ciuchy tym więcej jadłam. Dostałam jakieś depresji zimowej świat dla mnie umarł. Coraz bardziej zaczełam chować się przed światem , bo gdzie ja gruba mam się pokazywać, ośmieszać. Zaczełam opychać się wszystkim co do tej pory było mi zakazane no efekt taki że przytyłam 20kg w ok 4 mies porażka. Zaczełam chodzić na siłownie ćwiczyłam bo ja kocham sport lecz opychałam się nadal...Myślałam że wszystko zmieni się gdy wyjadę za granicę, stwierdziłam że zmiana pracy i otoczenia dobrze wpłynie na moje życie...I stało się po niecałym tyg nadal z nad bagażem kilogramowym zakochałam się ze wzajemnością, jest pięnie....Staram się ze wszystkich sił ale nadal dostaje napady obżarstwa wtedy jem bez opamiętania zdaża się nawet że musze zwrócić.....ciężko mi o tym pisać ale może ktoś z was coś mi doradzi nie wiem pomoże jakoś...dodam że pracuję fizycznie i biegam codziennie 10km ...Chcę być piękna dla siebie przede wszystkim, chcę znów ubrać moje ulubione sukienki...dzisiaj idziemy na urodziny postaram sie za duzo nie jesc jutro jest nowy dzień i chcę zacząć od początku. Pomóżcie proszę jak mam poradzić sobie by tak nie cierpieć....by uwierzyć że się uda...dodam że 5 sierpnia będzie rok jak nie palę więc wiem że jak się zawezmę to potrafię....Będę bardzo wdzięczna za każdę słowo wsparcia...
  • Betka-69.5

    Betka-69.5

    26 maja 2013, 09:49

    Cześć, Mała... Jakbym o sobie czytała, z tym że ja zajadam samotność i stresy, przeważnie na wieczór. Męczę się ze soba tak ok. 11 lat. Ale dobrze, że nie wymiotuję ;). Nie umiem. Wiem, jak ciężko siebie taką większą zaakceptować. To wymaga sporo pracy. Nie zmienisz wszystkiego na raz, musisz stopniowo, krok po kroku, np. jedna zmiana na tydzień lub 2. Aż wejdzie w nawyk:). Wiesz, nawet się cieszę, że jedziemy na tym samym wózku, możemy nawzajem się motywować. I pomagać sobie w trudnych chwilach:).