No wiecie co...
Kompletnie nic nie wyszło moich planów wczorajszych.. Ani obiad, ani zakupy, ani siedzenie pod domem :D
Waga wzrosła tak jak zakładałam :/ 60,1...
Już wieczorem zaczęłam się czuć jak boja, a planowo od środy @... Jak miałam za duże ciuchy to się cieszyłam, że nawet nie widać jak puchnę, a teraz jak już chodzę w odpowiednim rozmiarze- już tak słodko nie jest :D
Lecimy do pedodonty, a popołudniu do pediatry grrrr..
EDIT.
Pediatra jednak jutro, trudno.
W stomatologa okazało się, że to nie próchnica butelkowa jak obstawiałam, pani dr nazwała to jakoś fachowo, a ja powtórzyć nie potrafię, ale w wolnym tłumaczeniu ma stan zapalny, a te "zdrewniałe" (to moje określenie) dwa ząbki i plamki na niektórych innych to następstwo leków, a sporo się ich w ostatnim czasie nabrał...
Będzie miał malowane 21 maja.
Posprzątałam całą chatę, ugotowałam obiad, upiekłam babeczki czekoladowe i jeśli ich szybko nie zjedzą to chyba ja to zrobię, jeszcze tak nie miałam. Mam wielki kilku dniowy kryzys łakociowy, mimo, że przygotowuję sobie takie jak mogę to czasem mi tej słodyczy nie starcza, mam nadzieje, że to @. Łatwo na nią całe zło świata zrzucić :P
Waga już teraz niebezpiecznie poszła w górę i wiem, że woda, ostatnio 1 kg więcej miałam przez to, a tym razem aż się obawiam, że będzie ze 2.... Znowu siłka zawieszona.... Normanie nie ma kto mi z maluchem posiedzieć :(