Własnie osiągnęłam 6 kg 1/3 wyznaczonego celu za mną. Cięzko pracuje na każdy stracony gram, ćwicze na siłowni, chodze na basen. Kochałam zawsze jeść, ale to nie znaczy ze się objadałam jadłam mniej niż moje chude koleżanki, nie jadłam fast foodów a i tak byłam gruba.. taka chyba moja przemiana, nie słodze od około 5-6 lat, raczej unikam smażonego, białego pieczywa i masła a i tak byłam gruba. Dalej kocham jeść ale motylki mam w brzuchu jak myśle o basenie i siłowni ja tam nie chodze by schudnąc ja to pokochałam, uzależniłam się od tego, zle się czuje jak mnie tam dłuzej nie ma. Jem mniej jem zdrowiej ale jem tak jak chce jesc zawsze a nie tak by osiągnąć cel na pasku a potem zastanawiać się co dalej. Mam tyle pracy nad sobą i moją sylwetką ze plany sięgają 2 lat chce miec ładne ciało a nie szczupłe ciało :)
Nie wyznaczam celów na czas ale moja cięzka praca i obserwacje dają mi nadzieje a moze nawet pewność ze do swiąt powinno byc 75 kg. Przy 74 moja psychika zaczyna inaczej pracować odrazu jestem pewna siebie mam wrażenie ze ludzie mnie inaczej dostrzegaja... 74 to taki moj mały wyznacznik ze powoli zaczynam należeć do tych ludzi bardziej chudszych niż grubasów choć do chudośći droga cięzka i daleka :) ale kazdy każdy z nad może ją pokonać trzeba tylko odnaleźć w sobie tę chęć do jej pokonania.
Cieszę się ze ja ją znalazłam.
grubasek005
30 marca 2014, 11:51Gratuluję i czytając to co piszesz o sobie, o jedzeniu, o granicy wagowej mam podobnie plus zakochanie sie w siłowni, powodzenia ;)