...ale to wymuszona miłość, pełna bólu, zakrętów i...no właśnie. Górek Wzlotów i upadków spadków, można by powiedzieć. Mimo wszystko, tak źle jest mi tylko na początku. Na górze, jak to mówi mój znajomy "pompka pracuje jak trzeba", płuca znów łapią głębszy wdech, można się wyprostować, pod nogami robi się cudownie płasko.... Jest idealnie. Czuję, że żyję, niebo jest bardziej niebieskie, a drzewa bardziej kolorowe o tej porze roku. O Bożena, jak ja to kocham...
Sorki za prywatę i uniesienia, budzi się we mnie góral
Tak czy inaczej, 8 TdM pękł dzisiaj - miało być 50 min + 8*20 s (szybszym tempem, interwał taki). Wyszło trochę krócej, bo jak policzyłam - 8 km, a tych tempówek nie zrobiłam, bo zwyczajnie sobie zapomniałam. Jednak to nic straconego, uważam, że ten trening dał mi więcej, niż ten, który sugerował plan. Było mnóstwo podbiegów i trudnego terenu, który tak kocham. Nie przejmuję się takimi modyfikacjami, bo po pierwsze - nie chcę zabijać tej miłości , ma mi to sprawiać jakąś tam przyjemność, a po drugie - i tak nie planuję tego maratonu pobiec równo co do dnia za paręnaście tygodni.
Jedynie muszę się wykazać stalowo silną wolą, żeby co niedziela biegać LSD, coraz dalej, coraz dalej... Śródtygodniowe treningi są do siebie bardzo zbliżone i przypuszczam, że z czasem zacznę je realizować na 100%, a nawet lepiej.
Ukochany temat Vitalii, czyli szamanko:
Dzisiaj oficjalnie mam dość jedzenia chleba. To jest najprostsze i najwygodniejsze, ok. Nie mam problemów z glutenem i źle się czuję po produktach, którymi musiałabym go zastąpić, ok. Tak więc nie idę w stronę bezglutów, o nie. Jedynie ciut ograniczę nabiał z takich "modnych pomysłów", które się ostatnio propaguje. Jednak mój wybór obiadowo-kolacyjny dzisiaj padł na omlet na otrębach z pomidorkami cherry i szpinakiem baby - czyli wszystko co w wersji mini
To tak tylko zapisuję, żeby był pogląd na żywienie, może mi się kiedyś przydać.
I tego się trzymajmy
WaniliowoMalinowa
14 października 2014, 20:31Ja się przeprowadzam, nie ma zmiłuj! Kwitnę w tej głupiej Warszawie podczas gdy inni cieszą się moimi ukochanymi górami - to nie fair!!! :D A tak poważnie to zazdroszczę Ci tego biegania. Niby sama biegałam tylko trzy tygodnie umierając w trakcie, ale to naprawdę maksymalnie wciąga i uzależnia - strasznie teraz tęsknię!
LooLoo
14 października 2014, 20:38już niedługo kochana ;) trochę regeneracji i będziesz śmigać jak nowo narodzona !
WaniliowoMalinowa
14 października 2014, 20:42Biorąc pod uwagę, że jest coraz gorzej zamiast lepiej to nie wiem, czy tylko trochę wystarczy.. ale zobaczymy :)