Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Słodycze vs deficyt kcal


Uwaga, będę się "chwalić" - i ten cudzysłów jest tu jak najbardziej na miejscu. Naprawdę nie wiem, co mnie tak dzisiaj napadło. Od rana chodziło za mną coś słodkiego. Chodziło i wychodziło - po południu zaatakowałam pudełko otrzymane pod choinkę i wpadło 9 czekoladek. Wszystko spoko, jak obliczyłam, wsysło mi się 400-500 kcal w postaci cukru i tłuszczu. Zero wartości, zero sensu, ale cóż... człowiekiem jestem. Zresztą to nic nowego, że ciągnie mnie na słodkie po solidnej dawce mięcha na obiad.

No nic, ciągotki zaspokojone, zabrałam się za matematykę. Kilka różnych kalkulatorów twierdzi, że przy dzisiejszym treningu zmieściłam się w limicie kalorii, ba, nawet wg niektórych jestem pod kreską ! (Mówię tutaj o zapotrzebowaniu dziennym.) 

Teoretycznie? Super, powiecie. Zjeść ciastko i mieć ciastko.

Praktycznie?

No właśnie. Dzisiejsze solidne zimowe bieganie 11 km przy - 6 stopniach wcale mnie nie rozgrzesza. Podobnie godzinka ćwiczeń z hantlami i dzikiego podskakiwania do muzyki. Nawet spacer ze znajomym, na który już za chwilę wychodzę. Prawda jest taka, że dzisiejszy dzień i tak zalicza się do listy "krok w tył". 

Nie biadolę, że wszystko zepsułam, że zaczynam dietę od Nowego Roku, lub co gorsza, od poniedziałku. Nie dokładam dzisiaj dodatkowej godziny ćwiczeń, nie wylewam z tego powodu siódmych potów. Obliczenia wcale mnie nie cieszą, nie skaczę pod sufit, że tak mi się udało obeżreć bez konsekwencji.

Po prostu przykro, że tak ciężko się wyplątać z zachcianek, tak trudno odciąć się od zajadania problemów. 

Gdybym mogła teraz zmienić coś w mojej "dietowej przeszłości", na pewno zabrałabym się za to wszystko inaczej. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi pod poprzednim postem, macie rację - za pierwszym razem łatwiej jest zrzucić. Teraz niestety doszły hormony w tabletkach, trochę zaburzeń z grupy ED i wszystko jest mniej kolorowe. 

...ale próbować trzeba. Bo warto, dziewczyny, naprawdę warto !

  • ognik1958

    ognik1958

    3 stycznia 2015, 12:43

    jest metoda trza zliczac sobie wpadki i proporcjonalnie zadawać sobie cwiczenia tylko uczciwie np 1 km za 100kcal i,,,,odechce sie tych słodkośc powodzenia

  • angelisia69

    angelisia69

    31 grudnia 2014, 04:43

    Ja czesto jadalam i jadam cos slodkiego w ramach przekaski,przeznaczam na to do 200kcal i mi wystarcza to w codziennej diecie i unikam niepohamowanych napadow dzieki temu

    • LooLoo

      LooLoo

      31 grudnia 2014, 08:27

      to dobra opcja, dużo osób tak robi, niestety u mnie wygląda to bardzo czarno biało - jak nie jem, to nie mam ochoty i już, ale jak zacznę, to potem przez parę dni mam taaaakie ciągotki...