Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
11 + 12. Wzloty i upadki + spadek !


Raport 11 # (wczoraj)

  • jedzenie nie OK - chaotyczne !
  • zero słodyczy
  • minimum ruchu, maksimum nauki....

Jedzenie: zrobiło mi się małe zamieszanie w głowie. Policzyłam sobie wczoraj rano kalorie na podstawie takiego jadłospisu, jaki planowałam na cały dzień. Wynik mnie zszkokował - wyszło ok. 900 kcal ! Doliczając własną pastę z jajkiem i tuńczykiem, ledwo przebiłabym 1000 kcal. Co gorsza, po wprowadzeniu lekkiej korekty wyszło niewiele lepiej, a z korektą starałam się ostrożnie, tak żeby nie przesadzić i nie skończyć z bólem brzucha. 

Efekt tego szoku był dość przykry - obiad zamieniłam na krokiety ze szpinakiem i fetą, do tego zbliża się @ i miałam strasznie pobudzony apetyt i ochotę "cały czas na coś"... Skończyło się na tym, że do 15 jadłam praktycznie co chwilę, a potem już nic, do dziś rana. Fakt faktem, że właśnie w połowie ostatniego tygodnia przed @ mam takie jazdy przez 1 - 2 dni, ale ta panika związana z prawdopodobnie mylnymi obliczeniami poskutkowała strasznym chaosem w menu. Słabo, wiem...

Do tego zero ruchu, duży stres związany z zaliczeniem i prawie cały dzień siedzenia w książkach - wystarczyło, żeby odezwały się stare przyzwyczajenia zajadania problemów.

Za to jest jeden ooolbrzymi sukces ! Wracając wieczorem, kupiłam Prince Polo - taka byłam zła na siebie i na cały świat, o wszystko, do tego odezwał się lekki głód. I wiecie co? Pożałowałam tego zaraz po wyjściu ze sklepu. Ochota przeszła, wrócił zdrowy rozsądek, antysłodyczowe wyzwanie na Vitalii, ta satysfakcja i uregulowany apetyt dzięki odstawieniu tego głupiego cukru... Na dodatek miałam baaardzo udany wieczór i zwyczajnie nie było kiedy"zlikwidować" dowodu zbrodni ;) Cóż, oddałam koleżance, która bardzo się ucieszyła. Win - win, obie strony skorzystały. A ja na dodatek jestem mądrzejsza o tą jedną sytuację.

(wrzucam, bo natknęłam się na to foto i normalnie zobaczyłam swoją typową kanapkę, kropka w kropkę, piksel w piksel ! identyczna :D)

Raport 12 # 

  • jedzenie OK, uff jak dobrze....
  • zero słodyczy
  • bieganie  45 minut

Pobiegałam, ale jak zwykle przed @ - ruszyła maszyna po szynach ociężale... Fajnie było, ruszyłam się i zeszła trochę ze mnie ta opuchlizna, którą zauważyłam dziś rano. Nie wiem no, jakoś tak chwilowo nie podoba mi się to, co widzę - albo hormony siadają mi na łeb, albo na biodra, uda brzuch i wszędzie, gdzie znajdą miejsce. Co tam, nauki już dziś mniej, wieczorem wpadnie joga, brzuch, wszystko co się da, planuję 45 minut samych ćwiczeń, więc dorzucone do raportu. A teraz zmykam. Trzymajcie się ciepło !

A jeśli ktoś chce się przekonać do jogi, niech koniecznie klika:



aaa i zapomniałabym znowu napisać - jest spadek ! W cm dopiero się pomierzę po @, ale na wadze 1 - 1,5 kg mniej, na stałe i sprawdzane kilka razy pod rząd ! Było już w weekend, ale wolałam parę razy sprawdzić. Podaję przedział, bo wynika z błędu pomiaru na wadze elektronicznej.

  • WaniliowoMalinowa

    WaniliowoMalinowa

    15 stycznia 2015, 15:48

    Ta kanapka wygląda genialnie :) A co do zajadania problemów - ja mam to samo. Wczoraj odreagowaniem mega trudnego egzaminu było moje radioaktywne spaghetti - bagatela prawie 1000kcal na talerzu!!! Czas spiąć dupę, bo masakra z tego będzie... Ale fajnie, że u Ciebie spadek, gratuluję :)

  • crawling

    crawling

    15 stycznia 2015, 01:17

    Nauka i ruch to dwie wykluczające sie rzeczy - wiem cos o tym :P ale dla chcącego nic trudnego! więc dajemy czadu! :)

    • LooLoo

      LooLoo

      15 stycznia 2015, 11:22

      tak jest, lecimy do przodu ! :D

  • GrubiutkaPanda

    GrubiutkaPanda

    14 stycznia 2015, 15:20

    mniam, kanapka wygląda pysznie, aż bym zabrała ją do pracy i bym się z nią zaprzyjaźniła xd gratulacje spadku!

    • LooLoo

      LooLoo

      14 stycznia 2015, 21:30

      dzięki :)