Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Mniej więcej



Mniej zjadłam, więcej się ruszałam. o!

Ruszam to mocno powiedziane- po prostu sadziłam cebulki, trochę grabiłam trawnik, pokręciłam się po podwórku z nadzieją, że spaliłam jakieś kalorie. Humor że ho, ho. Jaka to ja jestem aktywna. A tu po wieczornej lekturze pamiętników towarzyszek mojej niedoli -odchudzania nadaję się na wizytę u psychoanalityka. Co druga biega na siłownię, basen, ze szczęściem rozrysowanym na twarzy uprawia rowerek; dziewczyny ćwiczą po godzinie, dwie dziennie. A ja? Mam wrodzoną antypatię do wysiłku fizycznego i powtarzalności czegokolwiek, w tym ćwiczeń.
O  menu nie wspomnę. Mieszkam na zapadłej wsi i większości produktów nie oglądam na co dzień w pobliskiej "Biedrze". Wyjazd na zakupy graniczy z cudem przy moim trybie życia. To nie moja bajka. Czy w związku z powyższym uda mi się schudnąć? Może powinnam to czym prędzej zakończyć i wśród życzliwie gardzących grubasami ludzi tyć sobie dalej w spokoju?




1413 kcal