Im bardziej jestem świadoma tego, co jem i za ile ( w sensie kcal), tym bardziej jestem przerażona. Żarełko okazuje się złem tego świata i moim przekleństwem. Zaczynam się bać, czy to normalne? z niemocy zjadłam dziś paczkę żelków i mam takie wyrzuty sumienia, że ciągną się za mną po samej ziemi. Po wielkiej euforii w ubiegłym tygodniu, zauważam zastój wagowy. Nie wiem, co się dzieje z moim metabolizmem. Jem błonnik, jogurty, piję wodę, zajadam warzywka - wszystko jak w książce. I nic, raz na tydzień. Tak nigdy wcześniej nie było. Przepraszam, że z takimi problemami do ludzi, no ale na dzień dzisiejszy nie mam innych zmartwień. Można to zignorować - nie pogniewam się. :)
primavery
2 czerwca 2013, 00:22lotta- zapamiętaj raz na zawsze- jak nie wypijesz chociaż 6 szklanek wody na dzień, lub niesłodzonej heerbaty o zapomnij o regularnym wypróżnianiu. Pij wode niegazowaną z rana na czczo przyzwyczai się do 2 szklanek i twoje problemy miną jak ręką odjął. Potem pij szklanke co 2 - 3 godziny . 3maj się :-)
ulotnaa
28 maja 2013, 22:02raz na jakiś czas pozwól sobie na coś więcej....taki szok dl organizmu...uwierz pomoże...;))) i nie myśl tak o jedzeniu bo popadniesz w paranoje !
.Kicia.
28 maja 2013, 19:56sprobuj zajac mysli czyms innym niz jedzenie
JustynkaF
28 maja 2013, 19:55Spróbuj regularnie ćwiczyć, metabolizm powinien wrócić :) albo wrzuć do wody plaster cytryny (tylko uważaj z zakwaszeniem organizmu). Ty zjadłaś dziś żelki, a ja całą pakę sucharków...i również jestem przerażona. Jakoś musimy dać sobie radę :)
Lotta73
28 maja 2013, 19:55jestem na etapie, że spróbuje wszystkiego, tylko nie dam się na namówić na lekarza
ajusek
28 maja 2013, 19:52Zastoje wagowe się zdarzają, byle przetrwać. A co do świadomości... no poraża poraża czasami :) Kalorie to jedno, a jeszcze jak sobie zaczniemy uświadamiać co czasami jemy - w sensie, że sztuczne, że chemia, że w mięsie nie ma mięsa itp to od razu nachodzi ochota na założenie własnej fermy, sadu i ogrodu warzywnego. I kupno krowy ;)