Otóż tyję, tak mówi mi waga i to znacząco. Nie wiem, ile w tym prawdy, bo jest @. Jednak po moim ostatnim obżarstwie spodziewam się najgorszego. W dodatku nie biegałam ostatnio, bo pogoda, a później egzamin. Dopiero jutro rano będę mogła ruszyć na bieg. Teraz najważniejsze to uspokoić w końcu niepohamowany głód, zbić wszystko do stanu wyjściowego, czyli hm... wg dzisiejszych danych 1,6kg. Wizja wygranego zakładu oddala się z prędkością światła, chyba muszę zastosować dietę jakieś 1500-1300kcal... Inaczej tego nie widzę. Głupia byłam, że z tym wyskoczyłam, można się było domyślić, że facet się zgodzi. Kurka. No nic, walczę, z głodem i ze sobą, bo wiem, że wszystko to tylko psychika.
Za to warto było poświęcić bieganie dla wyższych celów, bo egzamin zdany. Pierwszy poważny egzamin, którego się bałam, super! Cieszę się jak głupia, na samą myśl mam banana na twarzy.
Z tej radości kupiłam sobie agrafkę, do której w sumie dość długo się przymierzałam. Ale mam problem. Nie wiem, jak ćwiczyć, tzn., ile serii, ile powtórzeń. Macie jakieś fajne plany treningowe, pomysły? Włączyć to w dywanówki, które robię po bieganiu, czy może w ciągu dnia coś? Póki co ściskam ją sobie, jak mi się przypomni:) Np. teraz.
annna1978
5 czerwca 2012, 20:08gratuluje egzaminu, ja tez mam na koniec czerwca, a tak właściwie to jesteś usprawiedliona z tyciem bo niestety stres robi swoje.teraz będzie już tylko lepiej!
madziona1991
4 czerwca 2012, 21:53Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że mam mojego mężczyznę przy sobie :) A Ty na razie nic się nie przejmuj- jak wejdziesz na wagę po @ to na pewno będzie troszkę niższa :) gratuluję zdania egzaminu.