Oj Dziewczyny, moje życie ostatnio to jakaś masakra... Wpadłam w wir dnia. Od rana bieganie, pierwszy raz w tym sezonie naprawdę chętnie i systematycznie. Dopiero teraz wiem, co to znaczy. I pomyśleć, że ja w marcu, w kwietniu, biegałam sporadycznie i z zadyszką myślałam, że to jest to... Teraz widzę różnicę. Oby mnie tak trzymało do końca świata i jeszcze dłużej.
Za to dieta jest w stanie rozpadu, jem mnóstwo, ogrom i jeszcze więcej, słodyczy... Nie potrafię się opanować. Niestety. Zaczęło się kucie do egzaminów i bieżących zaliczeń, to i podjadanie przy książkach różnych paskudztw, które mają smak słodki, się rozwija w pełni. Jedyny ratunek to wtedy, gdy uczę się z kimś, bo wstydzę się żreć jak głupia. Z tym aktualnie walczę.
Chciałam oddać wczoraj krew. Załamałam się nieco, bo nie mogłam. Miałam zbyt niski poziom hemoglobiny we krwi:( Po raz kolejny. Pani doktor nakazała jeść więcej mięsa, zielonych warzyw, pieczywa razowego itd. Problem w tym, że ja już próbowałam zmieniać dietę pod tym kątem. Chyba za mało się na tym skupiam. A no i zapomniałam-kazała się nie odchudzać (żeby nie było, ja się jej nie chwaliłam, sama z siebie tak powiedziała). Chyba zacznę jeść warzywa kolorami, raz dziennie zielone, raz czerwone, raz żółte itd. Bo z tego wynika, że nie jest ze mną dobrze. Koniec z oszczędzaniem na jedzeniu na studiach. Olać to, że niektóre warzywa są drogie. Trzeba jeść wszystko. Na szczęście zaczyna się sezon na zdrowe papu, to jakoś dam radę, prawda?
annna1978
1 czerwca 2012, 12:12powodzenia z menu, wiem że to zawsze jest na dalszym planie - ja pod kątem dzieci staram się gotować zdrowo, czasem nie doceniamy jak wielki wpływ mają warzywa na nas:))))