Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jak to ze mną było...


Moje problemy z wagą zaczęły się dopiero po trzydziestce. Do tego czasu byłam szczupłą osobą, nie jakoś chudą ale po prostu - z wagą w normie. Oczywiście zdarzały się okresy, że ważyłam kilka kilo więcej czy mniej, zawsze miałam też skłonności do ważenia raczej tych kilka kilo więcej...ale ponieważ zawsze byłam aktywna - rower, górskie wyprawy, pływanie to jakoś udawało mi się te nadprogramowe kilogramy szybko zrzucać. Problemy zaczęły się, kiedy zaczęliśmy starać się o dziecko - nieskutecznie. 3 poronienia w ciągu dwóch lat, ciąża pozamaciczna zakończona operacją ratującą życie. Do tego doszły inne problemy zdrowotne. Pierwsze 10 kilo było efektem przyjmowanych lekarstw - potem to już efekt kuli śnieżnej. Depresja, zajadanie problemów, brak ruchu i spojrzenie w lustro...znowu depresja, bo z 10 kilogramów zrobiło się 20, potem 25 i tak rosło...aż w zeszłym roku, dokładnie na początku kwietnia, po miesiącu spędzonym w lockdownie i świętach wielkanocnych moja waga osiągnęła 102 kilogramy. Waga trzycyfrowa. To był dla mnie szok i niedowierzanie. Powiedziałam sobie, że to musi się skończyć. Oczywiście wcześniej były już próby zrzucenia wagi...wielokrotne próby. Prowadziłam tu pamiętnik, cieszyłam się z małych sukcesów i za chwilę znowu wracałam do punktu wyjścia, a nawet go przebijałam. Błędne koło. 

Ale tym razem postanowiłam, że muszę coś zmienić na poważnie. Że wrócę tu dopiero, jak uporam się z większością problemu i będzie faktycznie czym się chwalić. Na dzień dzisiejszy minus 27 kilogramów. Z rozmiaru 46/48 zeszłam na rozmiar 40/42, w obwodach ubyło mi prawie 150 cm (oczywiście w sumie, nie że z jednego miejsca ;-) ). 

A co zrobiłam? Nie zaskoczę was, nie podam przepisu na dietę cud czy inne cudowne środki. Zrobiłam to tak, jak większość osób, która skutecznie chudnie - zmieniłam całkowicie nawyki żywieniowe i zaczęłam się ruszać. Na początku był to minimalny wysiłek - zaczynałam od spacerów po 10 000 kroków. Potem doszedł rower. A w wakacje każdy weekend w górach, do których mam stosunkowo blisko. Kiedy otworzyli siłownie zapisałam się na fitness, robiłam też jakieś cardio. Ale od grudnia karnet zawieszony niestety. Jeśli idzie o dietę to postawiłam na białko i warzywa, odstawiłam prawie całkowicie węglowodany, słodycze, przekąski. Słodkich napojów nigdy nie piłam i nie lubiłam, więc nie było z czego rezygnować. Kawy też nie słodzę już od lat. Do tego 2 litry wody codziennie. I tak pomalutku, chudnąc 2-3 kilogramy w miesiącu, uzbierało się prawie 27. Na dzień dzisiejszy jestem z efektu zadowolona chociaż do celu brakuje mi jeszcze 8 kilogramów. Mam zamiar zrobić to w tym roku - końcówka jest najgorsza, najciężej zrzucić właśnie te kilka ostatnich. 
Od stycznia waga stoi - no może ruszy się pół kilo w górę czy w dół, ale generalnie ustabilizowała się. Może organizm potrzebuje takiej stabilizacji po zrzuceniu tylu kilogramów, żeby znowu ruszyć w dół. A może to ja muszę po prostu znowu ruszyć tyłek...:P

  • dorotamala02

    dorotamala02

    4 kwietnia 2021, 13:13

    Brawo!!! Podobna droga do mojej,powoli do celu ale ja trochę później zaczęłam.Można tylko już zawsze musisz żyć z dobrymi nawykami.Powodzenia:)))

    • luna1984

      luna1984

      4 kwietnia 2021, 13:50

      Dziękuję. Jak widać nigdy nie jest za późno żeby zacząć walkę 🙂 Przede mną już ostatnia prosta, ale nie łudzę się, że będzie łatwo.

  • Berchen

    Berchen

    4 kwietnia 2021, 11:52

    pieknie , po prostu pieknie i dziekuje ci za ten wpis. Podobna historia do mojej jesli chodzi o wage, zawsze wazylam w granicach 55 - 58 kg - zawsze czyli do ok 35 roku , pozniej roslam wraz ze stresem jaki spadl na mnie i moja rodzine. Swoim przykladem pokazalas mi ze to co zaczelam ma sens tylko trzeba wytrwac, dzieki:) Powodzenia w ostatnich kg.;)

    • luna1984

      luna1984

      4 kwietnia 2021, 13:48

      Trzymam kciuki. Dasz radę. Trzeba tylko być konsekwentnym, nie zrażać się, że waga zamiast iść w dół to czasami podskoczy no i częściej mierzyć się niż ważyć- jak zaczęłam ćwiczyć, to centymetrów ubywało dużo szybciej niż wagi. Wytrwałości i małymi kroczkami do celu 😘