No i poszłam się spocić w fitnessowni. Już na wejściu wpadłam na Trenera Tomka. Na szczęście chyba mnie nie skojarzył, bo nie zostałam porażona karcącym spojrzeniem.
Nienawidzę szatni w tym klubie. Jest tam ciasno, miliony szafek i grupki dziewczyn, które zamiast się przebierać, stoją nad koleżankami i pitolą o duperelach. I ciągle dostaję szafkę numer 23, wciśniętą we wnękę. Nie da się drzwiczek otworzyć do końca (bo blokuje je filarek) i ciuchy muszę wrzucać od dołu.
Oprócz tego to bardzo przyjemnie spędziłam czas na rowerku i orbitreku. Korzystając z okazji, że były względne luzy, poczytałam opisy na maszynach i już wiem, co i jak. I na których chcę ćwiczyć. Ale zdecydowanie muszę tam się instalować po szóstej rano, bo studenty jeszcze śpią.
jem.
ś. granola z mlekiem, nie nażerałam się przed treningiem
II. bułka z pastą jajeczną, dwa jabłka
o. zupa pomidorowa z makaronem i tabasco - aż się popłakałam ze "szczęścia"
p. jogurt z ziarnami
k. kanapki z serkiem wiejskim i szczypiorkiem
Miłego popołudnia.