Cześć dziewczyny
Stanęłam dziś na wadze i znów 55. Dlaczego? nie wiem ! (no dobra wiem, kilka pączków i frytki do obiadu na pewno miały w tym swój udział.)
Nawet nie jest zła na siebie, bo przecież odchudzam się dla siebie. Jedyna poszkodowana osobą jestem Ja sama!!
Powoli się dyscyplinuje od wczoraj nie ma frytek a do ciastek nawet się nie zbliżam. Jedyne co dobre ze ciągle chodzę na fitness. Jednak co tu dużo mówić godzina aerobiku x 2 w tygodniu za wiele nie pomoże ja 8h siedzie codziennie w pracy i jeszcze opycham się słodyczami.
Powoli wracam na właściwe tory aby z 1.03.2011 rozpocząć nowe wyzwanie!!
Przez chwile zastanawiałam sie czy po raz kolejny nie spróbować Dukana - do 3 razy sztuka - ale prawda jest taka ze po ostatnich dwóch razach mam odrzut od kurczaka i nabiału.
Moim największym problemem jest wieczorny posiłek. Cały dzień jestem grzeczna i zdyscyplinowana a gdy wracam do domu dopada mnie wilczy apetyt i jem na potęgę. i nie potrafię wypić 2litrów wody dziennie, a gdy pije herbatę to nie ma efektów.
Co dziennie jem śniadanie przed wyjściem z domu (podobno to zdrowo)
Zazwyczaj o 10 jem drugie śniadanie - zwykle jogurt owocowy z otrębami.
Pierwsza pokusa jest na stołówce gdy idziemy na obiad - frytki i ciastka (szczególnie kremówki) - słyszę jak do mnie wołają zjedz mnie!!
No i oczywiście godzina 18.00 gdy wracam do domu = obrzarstwo
Myślę ze zmiany zacznę wprowadzać małymi krokami. 3 będą w sam raz.
Dzień zacznę od wypicia wody z cytryna i zjedzenia śniadania przed wyjściem, w pracy o 10.00 jogurcik z otrębami
Przed wyjściem na obiad wypije kolejna szlanke wody z cytryną (mam nadzieje ze uchroni mnie przed frytkami i kremówkami), a na obiad sałatka z kurczakiem , albo porcja miesa z warzywami
No i po powrocie z pracy jeden posiłek żebym z głodu nie padła.(jeszcze nie wiem co)
Czyli mamy 4 posiłki dziennie. Postaram sie je sumiennie zapisywać , ale nadal mam problemy z liczeniem ka, jakoś nie potrafię tego ogarnąć
Dodatkowo zaopatrzę się w wafle ryżowe w domu i w pracy aby mieć sie czym zapchać jeśli przy atakuje mnie głód.
Nie ma co oszukiwać siebie i innych tylko poważnie i metodycznie wziasc się do działania!!!!!
Jest mi tym bardziej za siebie wstyd , gdy czytam wasze pamiętniki gdzie gubicie po 20 kg, a ja nawet 5 nie potrafię zrzucić, (pomijam te 2 tygodniowe sukcesy)
Wpis jest na zielono bo nie mogę doczekać się już wiosny
Rudda
28 marca 2011, 09:53Ja głównie "dzięki" pracy przytyłam:) Ciasteczka, pączki w trakcie dnia, na obiad podwójne frytki i sałatka z ciężkim majonezem (bo najkrócej się czeka u nas na ten zestaw .. no i najtańszy), wieczorami po pracy tez tłusto.. a jak w pracy nie jadłam to w domu dopadałam lodówki i robiłam w niej czystki:) Dlatego trzymam kciuki, żeby nam się udało to zwalczyć :D Pozdrawiam!
karolinuusia
6 marca 2011, 11:01Hej wiem o czym mowa...jak widziałam pamiętniki dziewczyn co schudły 20 kg to aż człowieka skręca... ile to trzeba mieć samo zaparcia...ja marzę by zejść chociaż do swojej wagi taką jak zawsze miałam czy takiej jak teraz Twoja obecna. Mam nadzieję, że mi się uda a za Ciebie będę trzymać kciuki. Musimy się spiąć kochana i nie dać tym wszystkim draniom kalorycznym :)