Naprawdę chciałabym osiągnąć wagę poniżej 102kg w przyszły czwartek:) Miałabym kolejny etap za sobą.
Trochę się wkurzyłam w sklepie dzisiaj, bo przymierzałam spodnie o rozmiar mniejsze i niestety, ale moje nogi i brzuch nadal nie chciały się dopasować:(
Nie było większego rozmiaru, więc dałam sobie spokój z ciuchami i kupiłam sandałki.
Słoneczko do nas zawitało, zrobiło się cieplutko i trochę ciężko mi w dżinach, więc chciałam jakieś lżejsze spodnie kupić. Chyba zagłębię się w czeluści mojej szafy - bo nie wierzę, że w zeszłym roku nie nosiłam lekkich spodni:O Kiecki były w pracy zabronione, bo tam pełno chemikaliów wkoło, ale teraz nie mam żadnych hamulców, więc też mogę je nosić - ze względu na uda, jednak tylko po domu. Mam nadzieję, że za kilka kg się to zmieni!!!
Zmachałam się na tych zakupach, że hej. Ale to wszystko przez leki. W pewnym momencie moje ciało dało sygnał do mózgu - tyłek w samochód i wracamy do domu natychmiast, kładziemy się na kanapie, a reszta może się walić i palić.
Paliwo w moim organizmie się skończyło nieodwołalnie na dziś. Miałam zaplanowane sporo zajęć, ale niestety, muszę mierzyć zamiary na siły, a nie odwrotnie, jakbym była zdrowa.
Niech się to wszystko już skończy... chcę moją normalną energię z powrotem!!!
Miłego odchudzania!!!:)
malicka5
25 maja 2012, 09:27Chcieć znaczy móc!
MARGORZATA
24 maja 2012, 20:29malymi kroczkami,a dojdziesz do celu. nie ma sie co szarpac,bo zdrowie sie ma jedno.