Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
przestało mi zależeć


Chudnę, powoli, bardzo bawdzo powoli, ale chudnę. Słodyczy (to znaczy czekolady) już nie jem prawie dwa miesiące. Jak sobie przypomnę moje ataki, kiedy to potrafiłam zjeść paczkę ptasiego mleczka i jeszcze czekoladę, to jestem zadowolona, że się opanowałam. Chociaż czasami strasznie mnie kusi, ale się trzymam. To znaczy wczoraj zjadłam kawałek placka z jabłkiem i babeczkę, ale przecież nie będę sobie wszystkiego odmawiać, bo oszaleję.

Z ćwiczniami jako tako. W zeszłym tygodniu byłam trzy razy na siłowni. W tym niestety nie dam rady iść. Próbuję się zmobilizować i robić ćwiczenia na brzuch w domu. Tak myślałam o 8min abs, chyba że polecacie jakiś inne?

Niby się jakoś trzymam z tym odchudzaniem, ale straciłam motywację. Nie obżeram się, bo wtedy czuję się koszmarnie i wyglądam jeszcze gorzej, ale tak męczę się męczę aby schudnąć, a atrkacyjna przecież i tak nie będę. 

Zawsze tłumaczyłam swoją samotność, tym że jestem gruba. Ale po schudnięciu to się nie zmieniło, nadal jestm sama i nie pewna siebie. Już mi nawet nie zależy aby ładnie wyglądać. Ubieram w to, co mi pierwsze wpadnie w ręce, czyli spodnie i jakiś sweter, włosy w kitkę, w żaden makijaż się nie bawię. Bo po co mam się starać, skoro i tak to nic nie zmieni? Zresztą ja nawet nie wiem, co zrobić by wyglądać ładnie, kobieco. Beznadziejny przypadek ze mnie.
  • lelilath

    lelilath

    24 stycznia 2012, 09:40

    Pewność siebie musisz sama odkryć... powoli, krok po kroku... nie spinaj włosów... znajdź coś co daje Ci pozytywnego kopa chociaż na minutę - mi zawsze pomagała piosenka "buttons" - kwintesencja sexu i kobiecości... Ty musisz odkryć swoją własną, wsłuchaj się w nią, niech stanie się Twoim wewnętrznym rytmem, częścią Ciebie... a samotność? Ta pojawia się wszędzie niezależnie od wagi... jedno wiem na pewno, dopóki nie pokochasz samej siebie, nikt inny też tego nie zrobić... zaakceptuj to co jest.... raz czy dwa zrób się na kociaka by znać to uczucie... a uczucie miłości, bliskości samo przyjdzie, wtedy gdy nie będziesz się go wcale spodziewać... zakradnie się i zmieni całe Twoje życie... bajki o Kopciuszka zdarzają się i dziś... wystarczy chcieć.... P.S. A jak potrzebujesz "matki chrzestnej" by poradzić się jakiś kwestii, tak poza forum romanum, to pisz na mój priv.... wydaje mi się, jakbyś była mną sprzed kilku lat i chciałabym Ci pomóc...

  • frau.iwona

    frau.iwona

    24 stycznia 2012, 09:26

    strasznie smutno się Ciebie czyta. Mam nadzieję, że stan, który opisałaś nie jest permanentny. Bywają momenty, że każda z nas tak ma, nawet najpiękniejsze i najszczuplejsze dziewczyny. Zrób coś dla sobie albo dla świata (to też poprawia humor!) - poczytaj książkę ulubionego pisarza, obejrzyj "ciepły" film (może "to właśnie miłość"...?); ugotuj coś rewelacyjnego albo zadbaj o urodę, pomaluj paznokcie, zrób maseczkę i maluj się nawet "po domu" (chociaż rzęsy!), a gdy spojrzysz w lustro uśmiechaj się do siebie - niby nic, a zrobi Ci się miło :)

  • kruszynika

    kruszynika

    24 stycznia 2012, 09:23

    tez to mam, schudłam, a pewnosci siebie ani widu ani slychu:)