Znów poranek nie wyszedł, wybiegłam bez śniadania i bez artykułów do spałaszowania w pracy. Wróciłam i nie bardzo wiedziałam cóż mam począć i co władować do swojego głodnego żoładka. Wybrałam dwie kanapki i warzywka. Idę dzis na kolację do knajpy, postanawiam zjeść lekko, ale będzie na pewno inaczej niż w diecie. Chyba te dwa posiłki chyba nie wprowadzą ruiny w mój dietkowy porządek.
KONSEKWENCJA. Wiem, w teorii wszystko wiem, cóż z tego, skoro w życiu z tym trudno. Mam wrażenie, że w wielu dziedzinach życia jestem mistrzynia teorii, gorzej wypadam na zajęciach praktycznych, tyczy się to diety, stosunków z partnerem, podejścia do pracy... Ale pracuję nad sobą, juz kilka dobrych lat, może przyniesie to w końcu jakiś efekt...
Linkus
12 stycznia 2008, 00:59Teoria a praktyka, hym... zawsze ma się inaczej. Głowa do góry dasz radę i z dietą i w stosunkach z partnerem i podejściem do pracy. Trzeba cały czas próbować... Pozdrawiam
Abigailwitch
11 stycznia 2008, 23:56Ta praca nad sobą. Chociaż czasem paradoksalnie - jak przestajesz pracować i tak strasznie się starać, a zaczynasz robić to co chcesz - idzie lepiej. Słusznie mówią niektórzy, że perfekcjonizm gorszy od faszyzmu:) Pozdruffka