Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
15.01.2014


Nie mam ostatnio motywacji, a tyję w takim tępię, że mam wręcz wrażenie jakbym puchła. Dodatkowo coś chyba chrzani się z hormonami, bo @, z książkowej dokładności co 28 dni, rozregulowała się tak, że sama już nie nadążam, czy będzie przyspieszona, czy opóźniona. Nawet tu już nie zaglądam. Nudzi mnie już Vitalia, nie mogę znaleźć tu tego co na początku moje przygody z tą stroną, a może szukam już czegoś innego. Sam fakt, że muszę podać tytuł aby coś z siebie wyrzucić, zniechęca mnie na tyle skutecznie, że do napisanie kilku słów zbieram się już miesiąc. 
Niby dzienny jadłospis nie jest jakiś koszmarny, nawet nie podjadam. Problem pojawia się wieczorem, uświadomiłam sobie, że piwo i chipsy goszczą u mnie już na stałe i to w duecie. Niczym sól i pieprz, liść laurowy i ziele angielskie, ja mam piwo i chipsy. Najwyższy czas to rzucić, zbieram się już do tego jakiś czas, bo co tu się dużo oszukiwać, to już jest nałóg. Jeśli się z tym nie uporam, to całe to zdrowe odżywianie, sport (który też zaniedbałam) nie mają sensu. 
Może spróbuję tu zaglądać i pisać. Może wtedy znajdę motywację.
  • florenka24

    florenka24

    15 stycznia 2014, 14:48

    Ja przez grudzień nabawiłam sie 4kg na + bo tylko narzekałam jadłam nie ćwiczyłam i tak naprawdę nic nie robiłam ze sobą. Tak jakbym czekała na cud. Postanowiłam w styczniu zmienić to i jak na razie udało mi się. Zaczęłam liczyć kalorie i ćwiczyć. Powiedziałam sobie że pora skończyć ze swoim lenistwem i nie kupuję rzeczy których nie jem, ćwiczę choć mi się czasami nie chce, zmywanie nawet sprzątanie i prasowanie musi poczekać. Nie ma cudownej recepty, ciężka praca i samokontrola to przepis na sukces. Powodzenia mam nadzieję że odnajdziesz w sobie siłę która popchnie cie do działania. Trzymam kciuki!!!