Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Treningu nie było, a zakwasy są.


Wybrałam się wczoraj z dzieciakami na spektakl. Są ferie, a one cały tydzień siedzą w domu, bo kaszel nie odpuszcza. Wczoraj postanowiłam, że niech się wali, pali, a my i tak pojedziemy. Samochód mam na warsztacie, więc wyprawa była niczym prawdziwa wycieczka, zwłaszcza że córka pierwszy raz autobusem jechała, uśmiech jej z buźki nie schodził. Na dworcu postanowiłam, że podjedziemy "miejski", bo czasu nie wiele. Niestety, wpakowałam nas w autobus, który jechał w drugą stronę, więc daleko nie zajechaliśmy :). Pozostało 20 minut i jakieś 1,5 km trasy, ze szkrabem który w ocieplanych spodniach, opatulony szalikiem, zakamuflowany czapką, wlókł się tak, że miałam wrażenie, iż idziemy dwa kroki do przodu, trzy do tyłu . Zależało mi, żeby być na czas, więc wzięłam córkę na ręce i niosłam tak długo, aż nie opadłam z sił i tak kilkakrotnie, dzielny synek wciąż trzymał się na czele naszego "stadka". Zdążyliśmy .  
Mi i córce teatrzyk się podobał, syn uznał że był nudny.
Droga powrotna na dworzec wyglądała podobnie, część trasy autobusem, część pieszo. Gdy wróciliśmy do domu byłam bardzo zmęczona i nie znalazłam w sobie sił na trening, a wieczorem nie miałam odwagi na bieganie przy szesnastostopniowym mrozie . Wciąż jeszcze kaszlę i zalega mi jakieś paskudztwo w oskrzelach, więc z pełną świadomością zrezygnowałam z biegania, wybrałam się tylko na krótki spacer z psem. 
Jakież było moje zdziwienie, gdy dziś rano okazało się, że jestem cała obolała, najbardziej dokuczają mi nagi - biodra i mam okropne zakwasy w ramionach i na wysokości łopatek. "Kurczę!!! Co się dzieje?" Pomyślałam zwlekając się z łóżka. Tak, więc nie wiem czy we wczorajszy dzień mogę wpisać "trening zaliczony", czy "trening odpuszczony". Wiem, że spacer z ważącą 16 kilogramów córką w ramionach, sprawił że czuję się, jak po solidnie wykonanym treningu siłowym.
 P.S. Zdziwiło mnie, że podróż publicznym transportem jest tak droga, za bilety zapłaciłam około 27 zł, przy czym córka "pekaese" jechała za darmo, a w "miejskich" kupowałam dla dzieci ulgowy. Gdyby zatankowała za 3 dychy mogłabym odbyć 3 takie wycieczki, tylko "trening" bym opuściła .