Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzien 5- piatek.


Rano weszlam na wage, waga drgnela! W sumie pokazala 94kg, zachecilam sie! Ucieszylam! Z tej radosci zrobilam dla siebie i chlopakow sok z sokowirowki z marchwi, jablek i selera. Czasem robie, ale kosztuje to sporo pracy, obierania , a rano o czas trudno...ale dalam rade. Poszukam zamiennika w diecie. Postaram sie te soki robic czesciej, chlopakom tez potrzebne sa witaminy. Tym bardziej, ze u nas dzi -20, zima nie chce opuscic Kanady. Prakuje mam tu tyko niedzwiedzi polarnych. Chociaz jest tak bialo, ze pewnie wcale bym ich nie zauwazyla...smile.

Kto narzeka na polska zime...coz- nie zna zim kanadyjskich! Ale niebawem wiosna, zgubie kilka kilogramow i wiosenna energia wkrocze w nowa ere szczuplego czowieka; Pewnie to juz bedzie letnia era...ale co tam, dzialamy.

Rozpracowuje diete, ucze sie szukac zamiennikow. Musze pilnowac 2.5-3h przerwy miedzy posilkami, ciezko mi z tym, z reguly skubalam cos ciagle nieliczac zadnego czasu. Po sniadani nastawilam timer na 2.5h(potrzebuje malej kontroli...)Kanapka z dzemen faktycznie daje sytosc rano. Pomarancze zamienilam na cwierc pomelo.

Pierwszy trening Vitalii za mna. Wybralam latwy poziom i taki byl. Zamiast biegania w miejscu, biegalam po domu porzadkujac po drodze rzeczy,2x po schodach gora-dol i 8 minut minelo szybko...generalnie nie lubie biegow, zdecydowanie preferuje ekliptyk. Ale podoba mi sie rozplanowanie czasowe treningu, motywuje i szybko mija czas. Ławeczki i sztang nie mialam, byla podloga i ksiazki, ktore mialy na oko ok 1kg...potrzeba matką wynalazku.

Potem wlączyłam trening Pilates I, zeby zobaczyc, ale zaczęłam ćwiczyć , super fajny.

Zeby nie pic czarnej herbaty, za ktora nie przepadam- stworzylam mieszankę- szczypta suszonych lisci mięty, szczypla zielonej herbaty i suszonych lisci werbeny + 1płaska łyzeczka cukru ze stewii zamiast standard cukru. Aspartamu nie znoszę, stewia bardziej przypomina smak cukru i nie ma kalorii.