Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ciociu, przecież to smok...


...i to był dla mnie szok! :)

 

Zosia ma dwa latka i trzy miesiące z groszem. Dwa lata temu poszliśmy z nią pierwszy raz na basen, na zajęcia do Aquaparku. W ramach szkółki dostała starter, w którym oprócz paczki pieluch basenowych dla "naleśników" były między innymi dwie kąpielowe zabawki - żółta gumowa kaczuszka i turkusowy gumowy - no właśnie... Przez dwa lata debatowaliśmy z Maćkiem przy wieczornych zosiowych kąpielach, czy to jest krokodyl (z racji rzędu zielonych łusek wzdłuż grzbietu), czy hipopotam (z racji charakterystycznego pyszczydła). Wczoraj po łazience kundziła Zochlina wraz ze swoją starszą kuzynką. Wydłubywałam córci z ręki obie gumowe zabawki, tłumacząc "Zosiak, ale nie wrzucaj teraz do wanny kaczuszki, daj się Mieciowi napić wody", "Zosieńko, Antoś chce się napić i nie musisz w niego rzucać krokodylem, czy tam hipopotamem - zobacz Kajeczka, jaka śmieszna zabawka, w sumie z wujkiem to nie wiemy, co to tak naprawdę jest". I tu mnie dziecko oświeciło: "Ciociu, przecież to smok". Dla niej to było oczywiste, dla mnie dwa lata zastanawiania się mimochodem i grom z jasnego nieba. Czasem warto spojrzeć na jakiś problem nieco szerzej, nieszablonowo, bez uprzedzeń - jak dzieciak :) Prosty przykład, bardzo prosty, ale pokazuje prawdę o pięknych i niezepsutych, nie nagiętych do szablonów umysłach dzieci :)

 

Kontynuuję zwolnienie lekarskie, ale z odpoczynkiem czekam na ch....-wie-co. Chodzę do pracy (nie codziennie, nie na osiem godzin, ale jednak), latam po urzędach, spółdzielniach mieszkaniowych i lekarzach. Na wylegiwanie się w wyrku czasu mi brak. Głupiam, jak wał korbowy, naprawdę...

 

Zdrowie tak so - znaczy ciążowo dobrze, mam odpowiednio dobrane leki a i doktor  w trakcie USG uspokoił, że wszystko w normie. Wojtuś (o ile nie okaże się jednak Marysią ;)) waży 1.577 gram (+/- 260 gram) i rozwija się prawidłowo. Tarczycowo nieco gorzej - chociaż leki mam chyba dobrze dobrane, bo wyniki obecnie mam mniej-więcej w normie :) A co dalej, to się okaże - endokrynologa nawiedzę 25 stycznia i będę wiedzieć więcej.

 

Zosisko kaszle i katarzy (ja także zatkanam), ale bezgorączkowo. Mam nadzieję, że obejdzie się bez lekarza, zobaczę rano, jak się Mysza będzie czuć. W sobotę nawiedziliśmy plac zabaw dla dzieci i chcemy zapisać Zosieńkę na zajęcia w grupach. Akademia Malucha znaczy. Bo gdy przebywa wśród dzieci, to widzę progres - a jak jest sama, to mam wrażenie, że stoi w miejscu. Nie gada nam jeszcze, tylko po swojemu gugla i ziaziuje. Rozumiemy doskonale o co jej chodzi, ale chciałabym, żeby już zrezygnowała z języka migowego na rzecz werbalnego ;) Obserwuję ją na tle innych dzieciaków i mam wrażenie, że jednak jest nieco w tyle - nie to, żeby była opóźniona, czy niedorozwinięta, Panie Boże broń. Ale trochu jest w tyle i to nie jest moja panika, tylko stwierdzenie faktu. I tak sobie myślimy, że zajęcia w grupie równolatków, dwa razy w tygodniu po dwie godziny, to tylko jej na dobre wyjdą. A i pójście do przedszkola może będzie nieco łagodniejsze, bo nie będzie taki dzikun a już światowa i obeznana w życiu społecznym? :) Na razie myślę o Elefun   na Pogórzu, ale chyba sprawdzę też bliższe przedszkola na Witominie .

 

I tak sobie żyję, coraz bardziej w domu i dzieciowo a coraz mniej w pracy - chociaż w robocie mam kongo, nie chcę nawet o tym myśleć :( Spotkania z przyjaciółmi uskuteczniam i udaję przed sobą, żem rzeźka, zwarta, gotowa i wciąż "trochę w ciąży". Ale chyba jednak czas zwolnić nieco, bo zaczynam przypominać Boba B., który "zawsze da radę". A przecież nie muszę wszystkiego robić na tip-top, teraz właśnie powinnam mieć czas na wyciszenie i chwilę odpoczynku. Muszę chyba porządniej przegrzebać mózgownicę w poszukiwaniu wyłącznika "muszę-powinnam-trzeba". I tak siebie przekonuję, tiaaa... ;) A jeszcze przede mną do załatwienia kilka dużych spraw, w tym notariusze, banki, urzędy i inne stresujące miejsca... I bądź tu człowieku wyluzowany i lajtowy, tiaaa...

 

Dobra. Koniec (chaotycznego) marudzenia. Idę spać. chyba :)

 

Buziaki (już) poniedziałkowe :)


PS. To sobie pomarudziłam...

PS. Kolędę przeżyłam :)

  • calineczkazbajki

    calineczkazbajki

    19 lutego 2011, 11:38

    halooooo???

  • nonos

    nonos

    17 stycznia 2011, 23:01

    Magda, a kiedy planujesz wrócić do pracy? Tylko macierzyński czy i wychowawczy na trochę? Tak pytam, bo jest jeszcze jedna "strona medalu" przy wpuszczaniu Zośki w "towarzystwo": podejrzewam, że na "3latka" chcecie ją do przedszkola puścić? A każde dziecko, kiedy po raz pierwszy trafi w grupę rówieśniczą musi po prostu swoje odchorować. Może to idealny moment (jak będzie w domu z maluchem), na te przeziębienia i katarki? Bo i tak będziesz w domu i odpada problem z zapewnieniem opieki. Potem pójdzie do przedszkola już zahartowana i uodporniona:)

  • TazWarkoczem

    TazWarkoczem

    17 stycznia 2011, 19:32

    z Tobą i MK spotkac..... moze jaka herbatka albo cooo... ???

  • aganarczu

    aganarczu

    17 stycznia 2011, 17:46

    moj syn dlugo nie mowil a pierwsze co powiedzial 'mama, bus' (mama bas) jak zobaczyl autobus bo chodzil na zajecia angielskiego metoda Hellen Doron. Moja tesciowa sugerowala pojscie do logopedy heheh. Ja oczywiscie zupelnie wyluzowana stwierdzilam, ze dziecko rozumie i jak bedzie przebywac z innymi osobami to bedzie musialo zaczac mowic bo moze miec problem z komunikacja jak cos bedzie chcialo. Pomysl z pojsciem na zajecia grupowe bo faktycznie bedzie jej lzej pojsc do przedszkola i zaoszczedzi to Tobie poznijszych stresow :-) Faktycznie wyluzuj i zwolnij kroku bo zadyszki dostaniesz albo cos. Jestes kobieta w ciazy a nie maratonczyk :-)

  • hefalump83

    hefalump83

    17 stycznia 2011, 15:11

    Moja Werka chodziła w wakacje na zajęcia adaptacyjne do przedszkola. Potem we wrześniu nie było problemów. Mało tego siedzi od 8 do 18 i nie chce do domu wracać a w sobotę i niedziele musimy ją zawozic chociaz na 2 godzinki :) Innymi słowy przedszkole uzależnia. Dobre przedszkole :) A mowa i zachowanie :) Nie ma porównania do tego co było. owszem troche tam zasmarkana czasem pzrychodzi, ale to norma. Pozdrawiam

  • migotka69

    migotka69

    17 stycznia 2011, 08:25

    a Ciebie kochana dawno nie było, zastanawiałam się co się z Tobą dzieje

  • kamila19851

    kamila19851

    17 stycznia 2011, 06:34

    Co do Zosi, to wydaje mi się, że przebywanie wśród innych dzieciaków może pomóc. Ja nie miałam takich problemów ze starszą Córką. Ona od ok. roczku bardzo ładnie mówiła i gadulstwo do te pory Jej zostało. Jednak Bliźniaki były już inne. Do 2 latek bardzo mało używały "ludzkich słów". Potem jakoś pomału zaczęły wprowadzać nowe słowa. Jednak zauważyłam, odkąd poszły do przedszkola, że więcej mówią (chociaż nie zawsze zrozumiale). Niestety przy starszej siostrze, pod wzgędem mowy wypadają słabo Ale mają jeszcze czas, i Twoja Zosieńka też... A co do zwolnienia tempa - dobry pomysł, chociaż pewnie trudny w realizacji ;)