Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień osiemnasty...


...bezplanowy :) Snujemy się po chatce z kotami i nie robimy NIC :) No co? W końcu niedziela :)

Wczoraj zgrzeszyłam czerwonym winem (dietetyczka zaleca picie czerwonego wina :P), ale nie wiem, iloma kieliszkami, bo po wypiciu połowy kieliszka dolewałam sobie wody :) I się nieco pogubiłam. Cztery to były? Trzy? Nieważne. Niezależnie od ilości i tak Pan Kac smyra mnie od rana po czaszce. Dobrze, że jest delikatnym facetem ;)

Zmykam dalej się snuć i uprawiać słodkie nieróbstwo :) A może jakąś kąpiel ze świeczkami uskutecznię?
Mmmmmm.... Nooo nieeee wieeeem....

Ale mi fajnie, leniwie :)

Pozdrawiam snująco, luźno i leniwie :)

PS. A dzisiaj rano waga pokazała 57,7 kg. La la laaa :)
Jadę w dół, jeno teraz w tempie spacerowym. Nie jest to już  rollercoaster - może to i lepiej, przynajmniej się nie pochoruję :)
Buziaki :)