Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień trzydziesty czwarty...


...i trochę się uspokoiłam od wczoraj. Po pierwsze: i tak nie obrobię dzisiaj wszystkich papierzysk, bo to fizyczna niemozliwość. To po co się szarpać? Podzieliłam sobie na kupki: ważne, mniej ważne i pilne. Zaczęłam od pilnych. Po drugie: waga mnie dzisiaj rano pozytywnie zaskoczyła, mignęło 55,9 kg. Wiem, wiem, nie ma co się cieszyć - będzie weekend, znów zjem z 2 kg arbuza i zapiję butlą wina oraz wódeczką cytrynową mniam i waga skoczy do 58 kg ;) Po trzecie: musiałam na spokojnie zjeść śniadanie - maliny są tego warte, żeby się nimi delektować ;) Po czwarte: na niektóre rzeczy nie mam wpływu, to po prostu sobie odpuszczę i nie będę o nich myśleć. Będzie co ma być. Po piąte: nie, już nie ma po piąte :) Trochu nieprzytomnam, bo wstałam wcześnie - odwoziłam Mężowisko na dworzec. Znów pojechał... Trochę mam dosyć bycia słomianą wdową. Ale co tam - patrz punkt 4 :)

Poza tym szukam asystentki / asystenta. Koleżanka odchodzi (z przyczyn różnych, długo by pisać), bo znalazła sobie nową pracę. Z jednej strony strasznie się cieszę i trzymam kciuki, żeby jej się udało, bo to naprawdę fajna babka :) Z drugiej jestem przerażona, bo zostanę sama z czterema firmami do obróbki. W jednej mamy sprzedać budynek w cholerę (właśnie podpisywany jest akt notarialny - nie uwierzę, póki nie zobaczę... i patrz punkt 4 :)) i ma być zlikwidowana, ale diabli wiedzą, co się z tego wykluje... W drugiej mają być przekształcenia, o których bladego pojęcia nie mam - ale pewne jest jedno - roboty będzie sporo :) Poza tym ta firma obsługuje pozostałe trzy, więc zawsze nowe papierki się tworzy... W trzeciej mamy w realizacji wielki projekt - budujemy pięć biurowców... W czwartej czekamy na rozstrzygnięcie przetargu. Też na wielką inwestycję. No nie może być tak, że wszystko ciągnie jedna księgowa, no nie? :) A jakiś urlop? Jakieś chorobowe? Jakiś (tfu tfu) wypadek? Jakaś ciąża? No, to szukam kogoś do pomocy - i tylko mnie irytuje fakt, że z rekrutacją tak naprawdę zostałam sama... Całę szczęście Prezesso obiecał, że z zamknięciem roku nie zostanę sama z czterema firmami. Chyba strzeliłabym sobie w czaszkę!!

Dobrze, trochu się wyżaliłam, maliny z musli wchłonęłam, nową herbatkę sobie wydziergałam - teraz mogę na spokojnie wrócić do tej kupki "ważne" :)

Trzymajcie za mnie kciuki, proszę

Teraz mi się to naprawdę przyda!

Pozdrawiam papierowo, rekrutacyjnie i (wbrew wszystkiemu) spokojnie :)

  • Demonek27

    Demonek27

    10 lipca 2007, 12:54

    Gratuluję wagi i życzę szybkiego uporania się ze wszystkimi papierzyskami. Buziaczki.

  • gudelowa

    gudelowa

    10 lipca 2007, 11:57

    z przerwy w fakturwie :] mi się kupki rozsypały i mam nowy bajzel na biurku :(( trzymam kciuki buziaki ig

  • agulstwo

    agulstwo

    10 lipca 2007, 10:43

    No to juz prawie osiagnelas swoj cel;] Ja wciaz utrzymuje wage 58 i mysle ze to jest to czego potrzebowalam. Jesli spadnie jeszcze jakis kilosek lub 2 to sie z pewnoscia nie bede smucic z tego powodu. Poizdrawiam

  • sylwiair

    sylwiair

    10 lipca 2007, 10:13

    Trzymam kciuki, życzę kolejnej fajnej osóbki do współpracy i pozdrawiam słonecznie :).

  • magdunieq26

    magdunieq26

    10 lipca 2007, 10:13

    gratuluję siły spokoju ;-))) ja już pewnie lewitowałabym pod sufitem ;-)))

  • KaSiEnKa1993

    KaSiEnKa1993

    10 lipca 2007, 10:12

    No to masz sporo pracy,ale dobrze,że jesteś spokojna :)Ja mam wakacje-ale co to za wakacje :/

  • szymonska

    szymonska

    10 lipca 2007, 10:10

    gratuluje wyniku wagowego i zycze miłego dnia.