...czyli, jak spędzić sobotę nie zauważając, że się kończy ;) Mamy w planach dzisiaj z WSzPM zakupy przedurlopowe. Co prawda do Turcji wylot 1 sierpnia, ale nie będzie kiedy tych zakupów zrobić. W przyszły weekend mamy wyjazdowe urodziny mojej przyjaciółki a w tygodniu przeca Monsz wyjechany. Jak na razie to ja byłam na zakupach śniadaniowo-obiadowych, wydziergalim obiad (kremowa zupa z żywych pomidorów z bazylią na wywarze z kaczuszki i gotowane pulpety drobiowe :)), Monsz obejrzeli eliminacje i jest zawiedzony miejscem Kubicy, rzecz jasna... Nie kumam tego, ja się cieszę, że w ogóle Polakowi sie udało przebić do światowej czołówki :) To jest na zasadzie, że trzecie miejsce w turnieju bardziej cieszy, jak drugie, bo drugie to PRZEGRANA a żeby być trzecim, to trzeba jednak WYGRAĆ. Ale chyba tego nigdy nie zrozumiem :)
Po big zakupach chyba pojedziemy do Dębek - do Teściów i Szwagrostwa. Pogoda co prawda mało plażowa, ale po pierwsze primo, to pojedziemy wieczorem i już na plażę nie pójdziemy a po drugie primo - jutro na plażę też nie dotrzemy, bo o 14 jest wyścig i trzeba do domu przecież dojechać... Nie rozumiem zafascynowania sportem i nawet się nie staram ;)
Jak pisałam wczoraj - odpuszczam sobie dietowanie na weekend. Co oczywiście nie oznacza nieprzytomnego obżerania się, wchłaniania słodyczy, picia gazowanych pysznościowców i pożerania gór boczku :) Ale nie mam w planach liczenia kalorii i nie mam przesadnych wyrzutów sumienia z tego powodu :) Aczkolwiek jem tyle, ile trzeba - nie pod korek. Może gałkę loda, może jakieś piwo cytrusowe wieczorem ze Szfagierrą :) Się zobaczy :) No właśnie - dzisiaj rano waga mi pokazała równiutkie 55 kg. Można powidzieć, że cel osiągnięty :) Korci mnie teraz te 53,00 kg... Ale wtedy już wcale nie będę mieć biustu, eeeech... Chyba rzeczywiście 55-57 kg to najsensowniej dla mnie a płaski brzuch to juz kwestia treningu :) Ciężka sprawa :):):)
Dobra, zmykam, bo to już po 16 a my ciągle w chatce :)
Pozdrawiam śródweekendowo :)