Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Żakietoterapia...


...czyli 

Plus czarne rajtki, czarna (króciutka!) spódniczka, czarne kozaki (na płaskim obcasie, żeby nie wyglądać jak lafirynda) i czarny golf.

Jak na razie ani humoru mi nie poprawiło ani nie obudziło.Ale dzień przeca długi, no nie?


Generalnie:
- spódnica podjeżdża mi do góry i mam nieomal bułę na wierzchu
- golf takoż - obnażając oponkę
- żakiet się pogniótł i zmarszczył w miszelina...

 

STRZELĘ SOBIE W CZASZKĘ!!!

 

Jak widać - humor mam przedni :P A nawet tylni. No wisielczy po prostu...

Maćka nie było na noc, bo w Toronto w delegacji o 2 w nocy spotkanie kończył. W Toronto, czyli w Toruniu - jeszcze na inny kontynent mi go nie wywiało. Chciałam pójść spać wcześnie, ale moje Starsze Dziecię postanowiło poopowiadać mi różne rzeczy (żebym to ja chociaż połowię rozumiała...), pośpiewać przedszkolne piosenki, pograć "chce żyafe, chce kokka, chce pieśka, chce ziabe" - w tłumaczeniu: "chcę żyrafkę , chcę kotka , chcę pieska   , chcę żabę " - czyli gierki na komórce, potańczyć (po ciemku też się da ;)) i generalnie NIE SPAĆ :) No i odpadła jakoś dopiero przed 23.

Chciałam jechać do IKEA po pracy, ale policzyłam sobie, że zanim dojadę to mi Wojtuś odpadnie w aucie, już na noc. No i zrezygnowawszy. Ale za to upichciłam bigos. Dobry :) I barszcz na kaczuszce. Dobry :) I chleb. Zakalec wyszedł - dzisiaj po odwiezieniu Zosi do przedszkola zatrzymałam się w sklepie po bułki...

Dzisiaj po pracy jadę do Leny, mojej psycholog. Koszmarnie mi się nie chce i najchętniej bym uciekła. Tak, to TEN etap. Mam wrażenie, że się rozsypałam w środku - już znam stare mechanizmy, jeszcze nie wypracowałam nowych i taka jestem w zawieszeniu. Obrzydliwe. No teraz to już MUSI być lepiej!!! Bo jak nie, to pozostają już tylko proszki...

Tak a propos prochów - żrę Thermala mimo, że mi nie służy tłumacząc sobie, że skoro czuję się po nim jak się czuję - to znaczy, że działa. I przy tym wpierdalam (bo jak to inaczej nazwać??) a to czekoladę  a to Twixa  a to Toffifee  a to Kitkata.  Autodestrukcja pełna. I dziwię sie później, że mi oponka spod żakietu wystaje...

Tak a propos ciuchów - nie wiem, co ubrać na Wielką Rodzinną Imprezę Urodzinową - 80lecie Dziadka Bronka. I koszmarnie nie chce mi się iść. Najchętniej zostałabym z dziećmi w domu. Swoimi i Gajowej... Kiedy mi to minie?!?

Zmykam. Oby było lepiej!

PS. Odpukać-odstukać - nie boli mnie dzisiaj głowa :) Z racji tego, że moja szklanka jest w połowie pusta napiszę: "Odpukać-odstukać - nie boli mnie dzisiaj głowa. Jeszcze." ;)

  • gachew

    gachew

    9 listopada 2011, 08:54

    czekoladowo... fiu fiu :)