Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Chudnę...


...zaparłam się i chudnę  Choćbym miała skichać się i obsmarkać, to do pracy wrócę już szczupła i wiotka, jakbym porodów i ciąży nie uskuteczniała :) I w krótkiej kiecce. I będę wyglądać piękniej, niż przed urodzeniem Zosieńki. W sumie nietrudno wyglądać piękniej od Ciężaruffki, ale nie o to mi chodzi, wiecie o tym, prawda? ;) Postanowiłam sobie, że pasek wagi będę aktualizować raz w tygodniu, w dzień ważenia. I staram się nie włazić na wagę częściej, niż 2 razy dziennie, hy hy hy :) Na dzisiaj mam nieco mniej, niż 63,4 kg :)

A6W  powoli kończę - jutro zaczynam cykle po 24 powtórzenia, tak więc zostały mi jeszcze tylko 4 dni. Efekty nie są może powalające - spodziewałam się czegoś więcej - ale i tak warto. Choćby dla własnej satysfakcji, przełamania niechciejstwa i udowodnienia sobie (po raz kolejny), że chcieć, to móc. Jedna z Was napisała: "Kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu." Podpisuję się pod tym i dziękuję za inspirację Codziennej :) Po zakończeniu programu mam plan, żeby nie przestać ćwiczyć, jeno codziennie jedną serię "na podtrzymanie" wydziergać. No ciekawe, jak mi to wyjdzie...

Na  basenie nie byłam, Mea culpa. Poprawię się! Karnet mam ważny do lutego, grzech nie wykorzystać...

Jutro idę na saunę  Po raz pierwszy od zajścia w ciążę. Marzyłam o tej chwili :):):) Gdybym jeszcze znalazła chwilę na solarium...

Tyle doniesień z frontu odchudzaczy :) Z innej beczki - w czwartek kolejne zajęcia Malutkiej na basenie. Nie mogę się ich doczekać! Ona tak ślicznie się cieszyła, tak machała swoimi tłuściutkimi łapkami, tak dzielnie wytrzymywała oblewanie twarzyczki wodą. Mam nadzieję, że kolejne zajęcia będą dla niej taką samą radością :) W wanience wczoraj tak zawzięcie chlapała i tak się pyszczydełko śmiało, że aż się wzruszyłam :) W ogóle z nią ostatnio sama radość (tfu tfu!!!), kolki mijają - miewa jedną, czasem dwie dziennie. A czasem wcale nie ma :) Jeszcze nie ząbkuje - chociaż całkiem możliwe, że już zaczyna, bo ślini sie niemiłosiernie i pakuje wszystko do pyszczydełka - od smoczka, przez rączki  (w tym moje...) po grzechotkę :) Masuję jej dziąsła silikonową szczoteczką  mając nadzieję, że to ją w jakiś sposób zahartuje :) Poza tym Malusia zaczęła kumać, do czego służą wiszące na pałąku nad nią zabawki. I dzięki temu zaczyna powoli zajmować się sobą - i nawet gdy nie śpi mogę coś porobić. No dobra, nie zawsze - ale mimo wszystko jest duuużo lepiej. I zaczyna mieć bardziej wyraźne pory drzemek i spania - w końcu mogę sobie cokolwiek mniej-więcej zaplanować, hy hy :)

W ramach dbania o siebie i robienia sobie dobrze kupiłam  dzisiaj zestaw wody perfumowanej i dwie miniaturki - żelu pod prysznic i mleczka do ciała mojego ukochanego zapachu . To nieprawda, że blondynki muszą pachnieć kwiatowo i delikatnie a brunetki powinny nosić ciężką nutę. Addict jest bardzo wyrazisty i w teorii nie pasuje do mnie. A w praktyce to wracam do niego od paru lat :)

Żeby nie było, że skupiam się tylko na wyglądzie - zaczynam znów wracać do książek. Trudniej nieco znaleźć chwilę przy małym dziecku, ale nie jest tak, że się nie da. Połknęłam  a teraz czytam  . Jeżeli znajduję czas na Vitalię, gotowanie i A6W to książki też sobie nie odmówię :)

Jakiś taki mam "poszarpany" wpis, skaczę z tematu na temat. I jeszcze mi Malutka zaczęła dziczeć i nie mogłam jej uspokoić - nie ma to jak się pochwalić, że idzie ku dobremu...

Jeszcze mam sporo rzeczy do opisania, bo ostatnio znów się zaczęło dziać, ale mnie Zosisko wykończyło :( Trzymajcie się cieplutko Robaczki!

Buziaki (w zamiarze) poniedziałkowe :)

PS. A w domu podłogi już "się kładą" :):):)

 

  • truteniek

    truteniek

    13 stycznia 2009, 13:30

    czadowa kobitka z Ciebie, tylko brać przykład. Podziwiam i nie wątpię, że w pracy Przywidają piękną cindirellę ;) Ja też powolutku wracam do ludzi. Dźwigam się, nie jest łatwo ale moje wpisy świadczą chyba o jakimś kroku na przód. Będzie dobrze. Pozdrawiam.

  • gudelowa

    gudelowa

    13 stycznia 2009, 12:47

    ale wpisik Kochana trzasnęłaś ho ho ho. co do Twojej diety, nie mam żadnych wątpliwości, że się Tobie uda .... a do pracy wrócisz jak Pańcia w szpilakch :D ściskam ig

  • NowAga

    NowAga

    13 stycznia 2009, 09:28

    Jak miło poczytać taki optymistyczny wpis. Aż się chce zachodzić w ciążę, rodzić dzieci i przeczekać te ciężkie początki:). No super! Cieszę się, że jakoś się układa...i nawet na książki czas jest:). Ja co prawda na książki też zawsze czas mam, ale z moim odchudzaniem to jedna wielka porażka. Może w końcu zabiorę się do tego porządnie. Pozdrawiam i jeszcze więcej sukcesów życzę:)

  • kilarka2

    kilarka2

    13 stycznia 2009, 06:10

    no widzisz, wszystko zaczyna ładnie do siebie pasować :) i w takiej formie trzymaj :) buźka