Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jak się nie szanowałam...


...to mi się przytyło - proste. I to nawet nie chodzi o wagę (która wskazała dzisiaj 54,9 kg, czyli jakieś 2 kg więcej, niż bym sobie życzyła i niż miałam) a o obwody. Wylewać mi się zaczyna, spodnie robią się ciasne a gatki zaczynają cisnąć. Niefajnie. Ale cóż - sama sobie winnam. Tylko pytanie za 100 punktów - zawsze tak będzie? Albo będę się pilnować i będę niewolnikiem Małego Srebrnego Pudełka Spod Szafki W Łazience i jego kumpla Zielonego Krawieckiego Obmierzacza Obwodów albo będę beztroska. I zaokrąglona  Mam tendencję do przybierania w pasie. I chociaż coś takiego jak talia pojawiło mi się nawet całkiem niedawno - ale szybko znikło. Wiem, jestem szczupła. Tylko trochę mam nie po kolei w czaszce i trochę mam nie taką figurę, jak bym chciała. Cóż - nie można mieć wszystkiego. Z jednej strony - mogę przecież być całe życie na diecie (albo na "stendbaju dietowym"), mogę się zadręczać (siebie i innych - w tym miejscu powinnam ze skruszoną miną pokiwać mojemu Maćkowi, bo cierpliwości to on ma do mnie tonę. Albo i dwie tony...) - tylko pytanie, ile tracę? PaniBaleronowa  ma wspaniałe motto: "Nie czekajmy z życiem na rozmiar 36..." (Pozdrawiam panią, jakże serdecznie!) - ja się gryzę, jak z rozmiaru 34 przechodzę na 36... Wszystko pięknie ładnie - mogę sobie być nieszczęśliwa, że nie mam płaskiego brzucha (i pewnie nigdy mieć nie będę, bo skóry mi po ciąży zostało w cholerę, dobrze, że rozstępów nie mam ani grama :)), mogę sobie chodzić z nosem na kwintę i albo nie jeść (i nie pić - po raz enty rzucam chemiczne...) "zakazanych" produktów albo radośnie pochłaniać i później płakać - tylko czy naprawdę chcę pokazywać mojej Zosi, że najważniejsza w życiu jest idealna figura i płaski brzuch? Że trzeba skrzętnie liczyć każdą kalorię? Że moje samopoczucie uzależnione jest od Małego Srebrnego Pudełka Spod Szafki W Łazience  i jego kumpla Zielonego Krawieckiego Obmierzacza Obwodów? Mam zaburzone postrzeganie siebie - wpadłam na to już dawno temu, pisałam o tym  na samym początku mojej przygody z Vitalią (wpis z 13 czerwca 2007 r.). I zamiast walczyć z tym, to ja walczę z kilogramami i centymetrami - czasem po prostu wyimaginowanymi*** kilogramami i centymetrami. A nie chciałabym krzywdzić mojej córeczki swoim zachowaniem, swoją postawą i bajzlem w głowie. Jakie ja jej wzorce przekażę? Czym skorupka za młodu...

No, i takie myśli siedzą mi w głowie ostatnimi czasy. Z jednej strony racjonalnie i trzeźwo; z drugiej strony chory film. Nie wiem, czy dobrze robię dzieląc się na forum tak intymnymi (można rzec) przemyśleniami, ale jak nie tu, to gdzie? Mojemu Chłopu to już mi wstyd tak truć...

Trzymajcie się cieplutko.
Buziaki poniedziałkowe :)

PS. Znów mam problemy ze snem...
_____________________________________________________________________________
***Pisząc to mam rozdwojenie jaźni. Bo z jednej strony wiem, że przeginam. Widzę moje BMI. A z drugiej WIDZĘ też te kilogramy i centymetry. Moją fałdę brzuszną. Jestem chora...
  • Pigletek

    Pigletek

    27 lipca 2009, 16:51

    Czy zawsze tak będzie? Całe życie będę miała smaki na wszystko? Będę chodziła głodna, zła, sfrustrowana? Nieszczęśliwa? Bo wystarczy że sobie lekko pofolguję i zaraz tyję... Nie lepiej byc grubym i szczęśliwym? Nic już nie wiem...

  • SzukajacaSamejSiebie

    SzukajacaSamejSiebie

    27 lipca 2009, 16:19

    loz cholerka! nie wolno tak! zyjj; a nie dietuj! zwroc uwage tylko co jesz; ale nie podporzadkowuj zycia diecie! musisz znalezc zloty srodek! trzmaj sie cieplutko:)*!

  • nonos

    nonos

    27 lipca 2009, 12:35

    Kumać, rozumieć.... Ja takiego rodzaju załamanie na tle odchudzania ze wszystkimi przyległościami miałam po jakiś 2-3 miesiącach od rozpoczęcia. Dopadła mnie taka bezsilność i rozpacz, że jak mam nie utyć do rozmiaru wieloryba, to już do końca życia będę musiała się katować, odmawiać wszystkiego dobrego itd. Nawet machnęłam już ręką na jakieś tam idealne wagi i centymetry. Po prostu ręce i wszystko inne mi opadło, że takie beznadziejne życie mnie czeka, jeśli nie chcę dobić do amerykańskiej miary. Chciałabym jednak Cię pocieszyć, jeśli zdołam. Jeśli to możliwe:). Przez te prawie dwa lata tutaj bujam się w te i spowrotem, raz idzie mi dobrze, a potem odbijam się na dno, zaprzepaszczam wielomiesięczne wysiłki. Ale po każdym upadku jest mi już łatwiej uniknąć następnego. Tak naprawdę jedynym moim wyrzeczeniem są słodycze, reszta już teraz stała się moim wyborem. To co jem, jem dlatego, że akurat takie jedzenie lubię:). I w tej chwili, po prawie dwóch latach już potrafię sobie bez wycia z rozpaczy wyobrazić, że już do końca życia....;-) Wierzę, że można jeść wszystko - nawet te cholerne słodycze (chyba, że ktoś jest nałogowcem, to nie ma wybacz). Ale muszą być one tylko dodatkiem. Czy ja teraz za czymś tęsknię? Nie bardzo potrafię sobie przypomnieć:). Raczej nie. A jakieś chwilowe zachciewajki można zwalczyć - jak ja tę swoją pizzę:). W końcu człowieki jesteśmy normalne, nie? Może i Ty znajdziesz własną ścieżkę, nową ścieżkę życia. By się nie katować i nie tyć. Tego Ci życzę:) Tylko cierpliwości potrzeba

  • IdaSierpniowa1982

    IdaSierpniowa1982

    27 lipca 2009, 11:37

    Srebrne pudełko spod szafki w łazience wyrzuć przez okno. Obmierzacz obwodów potnij na centymetry ;p Uśmiechnij się Madziula no!! Nie wolno tak mysleć, jesteś śliczna, szczupła, zgrabna i dałabym się zabić za Twój wygląd!! A Ty się smucisz i wymyslasz!! I się nie dziwię że spać nie możesz bo jak się tak namyslisz to nie dziwota, że sen nie przychodzi... Bedzie dobrze!! :*

  • calineczkazbajki

    calineczkazbajki

    27 lipca 2009, 10:49

    dazenie do doskonołosci jest ok, pod waruniem ze ta doskonałosc istnieje :)) ja znalazłam swoja metode na szczupłą sylwetkę i Tobie tez tego zycze ... bo ciagłe bycie na diecie uzołzołaznia :))

  • joanna1966

    joanna1966

    27 lipca 2009, 10:44

    Rany. nawet nie wiem co Ci napisać. Może, abys uwolniła się od tego pudełka spod szafki i obmierzacza, bo wygladasz po prostu idealnie. Jesli cos w tym wyglądzie Ci przeszkadza, to raczej siedzi w Tobie, a nie w fałdce na brzuszku... Życzę Ci cudnych chwil z Twoim ulubionym Chłopem i Zosieńką a rozmiar 36 jest super!!!!