...a wena mnie opuściła, małpa jedna, no! Nic to - doniosę tylko:
- że żyję,
- że dzień mój pracowy urozmaicon wielce (za rozjemcę robiłam, bo mi się kolega z koleżanką wydzierać w pokoju na siebie zaczęli :P),
- że jedziemy jutro do Dębek (i mam nadzieję, że pogoda dopisze i Zosia W KOŃCU plażę zobaczy :))
- że chemicznego wypiłam (mea culpa, maxima culpa)
- że noc przespałam (ale na proszkach - nie wiem, czy się liczy?)
- że sny miałam chore i nigdy więcej takich nie chcę (czy to wina proszków?)
- że czymś jeszcze miałam się z Wami podzielić (ale czaszkę mam dziurawą i mi z niej wylata...)
Buziaki końcowopracowe, hu-hu!! :)
IdaSierpniowa1982
31 lipca 2009, 17:10Ale sie śmiałam z tego Twojego wytrzeszczowca w poprzednim wpisie :) Cudnie to zobrazowałaś :) Buziaki dla Ciebie i Zosi :***