Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Od czego zacząć? Chyba od przeanalizowania samej
siebie.


Zawsze twierdziłam, że zmiany trzeba zacząć od głowy. I od poznania odpowiedzi na pytanie: Dlaczego jestem gruba? Jak do tego doszło? Co zawiniło, a może kto? Tak na trzeźwo, bez wymówek, bez szukania usprawiedliwienia, bez zwalania winy na kryzys w Grecji i spadek wartości dolara do euro. No więc? Dlaczego JA jestem teraz jaka jestem?

Żeby się dowiedzieć muszę przeanalizować ostatnie 15 lat mojego życia. TAK - ja kiedyś byłam szczupła. To nie ten przypadek, że do szkoły chodził pulpecik, który od podstawówki do liceum przeszedł metamorfozę do wielkiego pulpeta. NIE!!! Zawsze był sport - piłka ręczna, gimnastyka sportowa, wygibasy wszelakie, aktywności różne. Ciągle w ruchu. Potem skończyłam studia i przyszedł ten moment zmian. Jakoś muszę to sensownie streścić, bo wyjdzie poemat ;)

1. Koniec studiów - początek poszukiwania pracy i zwolnienie metabolizmu. Porażki życiowe - podjadanie. Siedzenie w domu - błogie lenistwo. I tak 3 lata. Rezultat? 3 lata = plus 15 kg. Jak, kiedy, gdzie??? !!! Czyja to wina? MOJA!!! Straciłam kontrolę, nie pomyślałam, że jako były sportowiec zatrzymam metabolizm i wprowadzę organizm w szok. Pofolgowałam sobie, nie zwracałam uwagi na to, że tyję. Dodatkowo wyszłam za mąż zaraz po zakończeniu studiów, mój mąż pracował wiecznie za granicą. Dla kogo wyglądać? Dla kogo dbać o siebie? Zostawiona sama sobie, na łowie wszystko miałam głęboko gdzieś.

2. Rozwód - nowa miłość - STOP!!! Kiedy moja waga osiągnęła na skali 85 kg powiedziałam BASTA!. Zwłaszcza, że zmieniało się też moje życie osobiste. Nowy facet, rozwód. Chciałam się starać, chciałam wyglądać, chciałam być piękna. Motylki w brzuchu, ciągle poza domem, ruch, zakochanie i niejedzenie... Zawzięłam się i ćwiczyłam. Hura - 3 miesiące i - 15 kg. BRAWO JA!!! Chwalili mnie, ja sama się sobą zachwycałam. I chciałam jeszcze. Na skali 70 kg... Jeszcze 10 i będę gwiazdą. 

3. Rok 2005 - trauma. Dobrze mi szło. Aż do 25 października. Miałam wypadek samochodowy. Ja prowadziłam, wpadłam w poślizg. Nowy samochód, wymarzony, wyczekany. Chciałam sprawić babci, która miała raka, niespodziankę i zabrać ją po badaniach we Wrocławiu na Ostrów Tumski. Nie dojechałyśmy. Nic nam się nie stało. Ale do tej pory psychicznie się nie pozbierałam. Badania RTG bez zabezpieczenia, nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Urodziłam córkę - niepełnosprawną. Wtedy zmieniło się całe moje życie. Nie przytyłam w ciąży dużo, książkowe 12,5 kg. Ale pojawienie się dziecka niepełnosprawnego wywraca świat. O siebie się nie dba. Czasem nie ma czasu, czasem siły, czasem obie rzeczy na raz. A do tego dochodzi nieodpowiedzialny ojciec, który rozwala psychicznie, nie jest w stanie udźwignąć odpowiedzialności, nie rozumie poświęcenia. Taki cholerny Piotruś Pan. Rezygnacja z pracy, niedosypianie, lata zaniedbań. Kolejne plus 20 kg. Niepełnosprawność dziecka nie jest wymówką. Usprawiedliwieniem jest brak pomocy, wsparcia i wypompowanie - zarówno psychiczne, jak i fizyczne. 

4. Mówię DOŚĆ!!! W wyniku głupich decyzji, które podjęłam dla dobra nie swojego ale kogoś, kto na to nie zasługiwał, jestem w czarnej d... w jakieś wsi w Czechach, z chorym dzieckiem, sama ze wszystkim, naprawiam ogrzewanie, rąbię drwa i dźwigam gruz. Szanowny ojciec dziecka śpi, gra, pracuje, leży, śpi, gra, pracuje, leży - no czasem je. O nazywa mnie leniwym psem. Chcę ratować to wszystko, wyjeżdżam z nim do Budapesztu - jest Węgrem tak nota bene. Jest jeszcze gorzej. Śpię po 3 godziny dziennie, z ręki wylatuje widelec. Moje ciało nie jest w stanie się zregenerować, psychika w strzępach...

5. W lutym 2011 roku jadę w odwiedziny do rodziców... Nie wracam... mam 33 lata, 30 kg nadwagi i zaczynam od nowa...

CDN.

  • ingrid83

    ingrid83

    26 czerwca 2016, 10:17

    Czytam i mam ochote cos napisac a nie wiem co, nie wiem jak to ubrac w slowa. Nie mialas lekko, nie masz lekko. Chwala za to ze to wszystko znosisz, widac ze jestes silna. Trzymam kciuki za kolejna walke. O lepsze zycie. Powodzenia.

    • MagdaMaciaszek

      MagdaMaciaszek

      26 czerwca 2016, 10:24

      Czasami brak słów jest najlepszy... :) Wbrew pozorom :D Są tacy, co mają gorzej, serio. Mimo wszystko moje motto to "coco jumbo i do przodu". Nie da się tak po prostu wysiąść i zmienić pociągu życia.

    • ingrid83

      ingrid83

      26 czerwca 2016, 13:56

      super podejscie..silna z Ciebie kobietka :)