Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Odpowiedni dzień na dół.


Doła ciąg dalszy. Spadek motywacji, spadek wszystkiego tylko nie wagi. 

Postanowiłam, że dzisiaj nic nie robię. Nie ćwiczę, nie myślę, nie sprzątam. Dzisiaj stanowczo nie jestem FIT.

A ponieważ dzisiaj pierwszy dzień "tych dni kobiecych", podczas którego ja nigdy nie ćwiczę, to wręcz idealny dzień na celebrowanie doła i klasycznego wkurwu... 

Bo na słabe dni należy wybierać te dni, które słabe być mogą ;)

Zaczynam mieć obsesję jedzenia. Szczerze mówiąc zaczynam jeść coraz mniej, z obawy, że wszystko mnie tuczy. Dzisiaj rano zjadłam kromkę ciemnego żytniego z serkiem, miseczkę zupy warzywnej, 2 kulki kokosowe (samodzielnie robione z wiórków, miodu, mleka, gryki, serka mascarpone - miał być twarożek śmietankowy, ale nie było w sklepie). Zgrzeszyłam trzema paluszkami. I jakoś tak się do tego jedzenia zmuszam. Wczoraj też lekkie śniadanie, jakieś dwa owoce, kawałek piersi grilowanej i fasolka szparagowa, kilka łyżek twarogu. Podjadłam też trochę nasion słonecznika. 

Oczywiście, że wiem, że najlepiej jest 5 razy, regularnie i odpowiednio dużo, bo w drugą stronę nie ma co przesadzać, No ale jak się zmusić?

  • ingrid83

    ingrid83

    25 lipca 2016, 00:11

    niedziela jest od odpoczynku :)

  • Pigletek

    Pigletek

    24 lipca 2016, 21:47

    No jakoś trzeba się kurka zmusić :/ Ja dziś w pamiętniku pisałam o moim zastoju. Wychodzi mi, że przez 4 tygodnie tylko 1.5 kg schudłam (przez ostatnie 2 tygodnie tylko 0.5). Czasem mamy doła. Ważne żeby nie trwał długo i nie przychodził za często. I fajnie gdy w taki dzień nie "popłyniemy" wtedy gdy wyjdziemy z doła mamy satysfakcję. Bo jak się nie uda to wpadamy z doła w dół... Głowa do góry!