Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
No to kto zgadnie ile dziś spaliłam? No, no, no?
Kto da więcej?


No dobra, nie będę taka i się pochwalę

Tytułem wstępu.
W fitness klubie z okazji zbliżającej się zimy zmienili mi środowe TBC na SKI CLASS. Poszłam, bo prowadzi je lubiana przeze mnie instruktorka no i na kolejną godzinę FAT-Burning musiałabym po prostu czekać, a tak to jadę na zajęcia z pracy i ćwiczę 2godziny, jakbym z pracy miała wracać do domu i iść na 18:30 tylko na Fat-burning to bym się nie wyrobiła w czasie. No dobra... poszłam i zwątpiłam. Po raz kolejny przekonałam się, że organizm musi się przyzwyczaić do nowego typu wysiłku. Anka dała taki wycisk, że na drugiej godzinie to chyba sama nie mogła, a laski, które były ze mna na obu godzinach, w połowie Fat-burningu już nie mogły, ale dały radę.

SKI CLASS? Dużo cardio, dużo przysiadów, sporo na głębokie mięśnie brzucha. Zajęcia nie są łatwe i w sumie to nie do końca mi się podobały, bo organizm mi odmawiał posłuszeństwa, ale teraz stwierdzam, że to dobry fitness, jednocześnie wzmacnia i sporo spala.

No, a ile spaliłam?
478 kcal na pierwszych zajęciach/średnie tętno 153 (czyli całkiem niezłe na spalanie tłuszczyku), dzisiejsze tętno maksymalne 187 - więcej niż na spinningu.

Następna godzina? FAT-burning na stepie dziś. Zajęcia są dość proste, namawiam instruktorkę, żeby podwyższyła poziom, bo niestety przychodzą niewtajemniczone laski i za dużo czasu spędzamy na uczeniu się choreografii, a za mało na spalaniu.
Wynik jest podobny względem sobotniego szaleństwa stepowego, chociaż zajęcia były mniej intensywne, ale przyznaję, głodna byłam w połowie, a godzinę przed treningiem zjadłam moje kanapiury z pastą z makreli.
Przechodząc do sedna: w momencie wyjścia z klubu miałam na liczniku 612 kcal.  W momencie wejścia do domu na liczniku było - 738 kcal.

SUMA? 1216 kcal.
Dobrze liczę? Bo już sama nie wiem

To niech mi teraz ktoś wyjaśni czemu nie chudnę? I waga jest cały czas w okolicach 59kg. Jak nie zobaczę w poniedziałek 8 koło 5 to się zdenerwuję.

Diety trzymałam się dziś W Z O R O W O! Od poniedziałku nie ma wpadek. Koleżanka kusi codziennie MERCI, ale nie mam absolutnie na nie ochoty.

No zjadłam z 12g pestek dyni jak wróciłam, w skorupkach

Bilans dnia ok. 1500kcal.

Menu jutrzejsze bardzo zbliżone, tylko na śniadanie będzie kasza manna na mleku sojowym z suszonymi morelami



MORELE:

Morele posiadają wielkie ilości podstawowych witamin w tym znaczne ilości witamin z grupy B i witaminę C oraz składników mineralnych.
Ponadto zawierają betakaroten silny przeciwutleniacz, zwalczający rakotwórcze wolne rodniki, zamienianego w organizmie w witaminę A.
Morelom przypisuje się też szczególną rolę we wspomaganiu funkcji narządów rozrodczych, z uwagi na dużą zawartość witaminy E.
Suszone morele zawierają potas, przyczyniający się do wydalania wody z organizmu, regulacji ciśnienia osmotycznego tkanek oraz zapobieganiu powstawaniu kamieni nerkowych. Z tego względu są znakomitą przekąską dla nadciśnieniowców.
Z uwagi na dużą ilość pierwiastków zasadotwórczych morele, morelki zalecane są przy nadkwaśności żołądka oraz w stanach zakwaszenia organizmu, np. po wysiłku fizycznym.
Morele, jako jedyne wśród owoców suszonych, mogą być jedzone przez cukrzyków, dzięki odpowiedniej strukturze zawartych w nich cukrów (No proszę tego się nie spodziewaliście co? )



  • malaczarna28

    malaczarna28

    8 listopada 2012, 12:55

    Jak już wyjaśnisz dlaczego nie chudniesz to mnie oświeć, bo mam tak samo. Co prawda tyle nie ćwiczę ale jak dla mnie to bardzo dużo I menu zmieniałam ?!! O co chodzi Pozdrawim Danka

  • liliputek91

    liliputek91

    7 listopada 2012, 21:09

    Oby tak dalej!!!!!!!!