Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
walczymy...


Toczę walkę na kilku frontach....większość udaje mi się ku mojemu zdziwieniu wygrać. Wczoraj jeśli chodzi o dietę to 6 !!! Trzymałam się i nic nie podjadłam !!! Jeśli chodzi o ćwiczenia to miałam zrobić więcej ale nie starczyło sił i czasu. Mała bardzo późno zasnęła bo o 16 wiec mogłam jej tylko pozwolić na spanie godzinę. W tym czasie dałam radę tylko zrobić rozgrzewkę i skalpel 2. Miałam zrobić jeszcze ćwiczenia z książki ale nie miałam sił i wolałam się wykąpać nim obudzę córkę. Ale powiem szczerze że było miejscami ciężko miałam niesamowite rumieńce na buzi z wysiłku. Po tych sukcesach (dieta i ćwiczenia) byłam wieczorem w dobrym humorze. W nocy jakoś tak wyszło że z mężem długo rozmawialiśmy o naszych problemach, oczekiwaniach i uczuciach. Wiemy, że się ciagle kochamy ale nie nadajemy na tych samych falach, ciągle mamy kłótnie o jakieś pierdoły. W sumie nie wiemy czemu się tak dzieje...chyba samo życie nas przygniata. Wniosek jest taki że będziemy pracować nad sobą i nad związkiem. Brzmi to  strasznie a chodzi głównie o to aby nie czepiać się drobiazgów i  czasami odpuścić partnerowi.

Zmotywowana do wszystkiego pozdrawiam.