Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Łatwiej powiedzieć, gorzej z wykonaniem ...


Postanowiłam się poprawić i ... guzik. Wczoraj wieczorem zważyłam się.
W poniedziałek podejmę się solidnej poprawy: będę jeździła na rowerku stacjonarny (myślę, że codziennie). Na początek zacznę od 10 minut i co tydzień dodam 5 minut. Zrobię tak, by czasami nie znaleźć sobie wymówki, że " mam takie zakwasy, że nie mogę ćwiczyć i dlatego zrobię sobie tydzień wolnego po jednym dniu". Już ja siebie dobrze znam! Muszę przechytrzyć samą siebie.
Brak czasu ... no właśnie, tu kłania się kolejny problem. Tego mi naprawdę brakuje. Praca, obowiązki domowe - i zegar wskazuje 20-tą, potem nauka ... Zdecydowanie mniej kompa, po przerwie między semestralnej czas ograniczyć do niezbędnego minimum, chyba głównie do jadłospisu, krótkiego wpisu do pamiętnika, zajrzenie do "znajomych".
Dzisiaj odwołano nam część wykładów i udało mi się być szybciej w domu. Przeraża mnie ogrom prac zaliczeniowych, pisanie pracy magisterskiej, narzuconego samokształcenia. Oby do lipca!
Ciesze się, że dietka mi wychodzi. Nie miałam większego problemu, by zrealizować jadłospis na dzisiejszy dzień, chociaż znowu musiałam co nieco zmienić.
   Tylko niech te kilogramy znikają bez powrotu!
No cóż, dzisiaj sobota, muszę iść chociaż poprasowć. Obrzydlistwo, najgorsza fucha!